czwartek, 6 listopada 2014

I gwiazdy sobie mrugają


Perspektywa Sophie

Zamrugałam oczami kilkanaście razy mając "nadzieję", że po jakimś czasie to co widziałam zniknie jak po dotknięciu czarodziejską różdżką. Bo widziałam dużo. Na małej polance w środku lasu stały namioty, leżało pełno koców i leżaków, obok paliło się ognisko, a do moich nozdrzy doszedł zapach pieczonych pianek. Kątem oka zauważyłam jak Zayn idzie w stronę polany i zatrzymuje się za namiotem, a w tym samym momencie polanka rozbłyska się setkami lampek świątecznych, które oprócz ogniska są jedynym źródłem światła.
Patrzę w to magiczne miejsce jeszcze przez jakieś kilka sekund, aż czuje mocne szarpnięcie za ramię.
-Czy to nie cudowne?!- Clem prawie krzyczy mi do ucha.
-Ta-ak.- mamroczę
-To jest niesamowite.- szepcze i ściska mnie mocniej. W mojej głowie jest komplenta pustka. Nie wiem jak zareagować na to, co przygotowali chłopcy. Przecież oficjalnie ich nienawidzę! A nieoficjalnie zdarzają nam się momenty, gdy siedzimy i rozmawiamy (TO SZCZEGÓŁ!). Pytaniem jest teraz, czemu postanowili zrobić coś tak wielkiego, dla dziewczyn które ich nie lubią?
Pierwszy na nasze zdziwienie zareagował Liam. Odchrząknął i wypchnął przed rząd, w który się ustawili, Hazzę i Louis'a.
-No więc...- zaczął Payne. Ich dyskretne spojrzenia na siebie wydawały się być rozmową bez słów. A z ich min można było wyczytać, że to nie jest miła wymiana!
-Dobra! Ja zacznę.- westchnął Styles, a Tomlinson odetchnął.- wiemy, wszyscy, że nasza znajomość nie zaczęła się dobrze, zrobiliśmy jakieś głupie obrazki, żeby ośmieszyć was na lotnisku...
-Oj, to był tylko taki żart, nie chcieliśmy ująć wam urody, lub czegokolwiek.- wtrącił Zayn chcąc złagodzić wypowiedź Styles'a.
-No raczej.- przewrócił oczami lokowaty- kiedy poznaliśmy was kilka dni temu i zobaczyliśmy jaką niechęć do nas czujecie, chcieliśmy po prostu to zmienić. Dlatego wymyśliliśmy całe to spędzanie dni razem, żeby się zaprzyjaźnić.
-Od samego początku was polubiliśmy. Nie mamy w zwyczaju oceniać ludzi po tym jak na nas patrzą. I czasem nawet zabawne było usłyszeć, że Zayn wygląda jak pedał, Louis ma wodę w piwnicy, bo podciąga spodnie przed kostki, a Harry ma mop na głowie.- zaśmiał się Niall.
-A ty jesteś wielkim żarłokiem.- dodał Liam.
-A ty...- zaczął blondas- kurde ty to taki idealny jesteś, że trudno cokolwiek wymyśleć.- oburzył się.
-Trochę odbiegliśmy od tematu.- powiedział Tomlinson i skarcił przyjaciół wzrokiem- kończąc, zapominjmy o wojnach- wymowne spojrzenie w moją stronę- i kłótniach, zacznijmy od nowa.
Po tej ich wielkiej przemowie to się chyba wzruszyłam, bo naprawdę poznałam ich jako wielkich durni, frajerów i w ogóle, a tydzień wytresowania wystarczył, żeby zaczęli myśleć. Moja szkoła.
-Myślę, że to będzie dobre rozwiązanie.- powiedziała Clem i nagle wszyscy spojrzeli wymownie na mnie. Zamrugałam kilkakrotnie i zdecydowałam się odezwać.
-Niech będzie, ale musicie wiedzieć, że nie ma żadnych przytulanek, ani miłych słowek z mojej strony. Od słodzenia jest Clem.
-A ty od pieprzenia, wiesz.- warknęła, a po sekundzie, gdy zrozumiała ripostę roześmiała się głośno, a za nią cała reszta. Ja tylko uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło i pokręciłam głową. Całe życie z idiotami.

Perspektywa Clementine

Nie mogłam uwierzyć, w to co przygotowali dla nas chłopcy. W sumie Sophie miała racje z tym, że jestem od słodzenia, bo od razu poleciałam ich wszystkich wyściskać. Ale naprawdę nigdy, nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego.
Właśnie siedzieliśmy dookoła ogniska, piecząc pianki i rozmawiając.
-Wiesz Niall, w sumie to na Liam'a można znaleźć kilka rzeczy, z których można się pośmiać. Zawsze musi być najlepszy, lubi się przymilać dla menago, kładzie książki od największej do najmniejszej, płyty układa kolorami, no i kto normalny boi się kurde łyżek?- zapytał na koniec Malik.
-A ty zawsze jesteś wielkim chamem, śpisz do południa przez co spóźniamy się na wszystkie wywiady, miałeś pedalską pasemkę i siedzisz godzinami przeglądając się w lustrze.- stwierdził bez zastanowienia Payne.
-Nie, zawsze najdłużej śpi Harry. Ogląda cielemak seriale do rana, a potem ledwo na oczy patrzy. No i pamiętacie chłopaki jak ostatnio rzuciła go dziewczyna to siedział tylko w pokoju i płakał.- zaśmiał się Niall, a ja odruchowo spojrzałam na Harr'ego, który wpatrywał się we mnie.
-Ja przynajmniej miałem kiedykolwiek dziewczynę.- szybko zgasił blondasa, nie odwracając ode mnie wzroku.
-Tak, tak, słyszymy to bardzo często w nocy.-mruknął Louis siedzący na krzesełku obok mnie.
-Ty się Tomlinson nie odzywaj. Grasz w jakieś pieprzone gierki na moim laptopie i jest cały "zasyfiony" wirusami. Poza tym masz czasem pomarańczowy łeb od marchewek.- odparł Hazz i przelotnie spojrzał na przyjaciela.
Zaśmiałam się i z kieszeni spodni wyjęłam wibrujący telefon. Od razu mina mi zrzedła.
-Kto śmie przeszkadzać podczas przyjacielskiego ogniska?- zapytała Sophie leżąca na trawie tuż przy mnie.
-Josh.- mruknęłam cicho i unikając pewnego zielonego spojrzenia, odebrałam odchodząc na parę metrów od nich.
-Halo?
-Witaj kochanie.- usłyszałam głos swojego chłopaka, na który zawsze reagowałam uśmiechem, teraz jednak ten sam ton wydawał mi się skrzeczący i denerwujący.
-Cześć. Coś się stało?- spytałam od razu.
-Nie, czemu. Nie mogę tak sobie zadzwonić do mojej dziewczyny?
-Nie wiedziałam, że wiesz o takim sposobie komunikacji. Dzwoniłam do ciebie kilka razy w ciągu ostatnich dni i nie odbierałeś.
-Chcę przypomnieć, że ty również.-odgryzł się.
-To nie ja wolałam spędzić nasze ostatnie dni przed wyjazdem, grając w golfa ze staruszkami.
-Ci staruszkowie mogą ustawić mnie na wysokiej pozycji do końca życia, ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć?- westchnął z bezradności.
-Świetnie, więc życzę miłego sterczenia za biurkiem do końca swoich dni. Wtedy też nie będziesz miał dla mnie czasu?- spytałam nie ukrywając zarzutu.
-Clementine, czy ty słyszysz jak się do mnie odzywasz? Jaka jesteś w stosunku do mnie?-powiedział z wielkiem oburzeniem, a jak zareagowałam? Przed oczami stanął mi obraz twarzy Styles'a zbliżającej się ku mojej i dopiero, gdy potrząsnęłam porządnie głową, byłam w stanie coś powiedzieć. Nie ma to jak mózg przeciwko tobie!
-Jaka?- mruknęłam.
-Taka niemiła. Zawsze po spotkaniu z Sophie zachowujesz się jakbym był twoim wrogiem. Boje się o to, co ta dziewczyna z tobą robi.
-Masz rację, powinieneś się bać.- powiedziałam i rozłączyłam się
Byłam przerażająco wściekła i zdezornietowana tym, co wyczynia moja mózgownica. Po pierwsze Josh ma rację, że spotkania z Sophie nastawiają mnie w pewien sposób przeciwko niemu, ale tym razem nie chodzi mi tylko o White. Po drugie, chyba oboje czujemy, że nie jest to to samo uczucie, co kilka lat temu, gdy spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę.
-Coś się stało?- podskoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam głos za plecami.
-Wystraszyłeś mnie.- powiedziałam do Niall'a trzymając się za sercę.
-Przepraszam, przyszedłem po drewno do ogniska i zobaczyłem, że siedzisz taka smutna. Więc, odpowiesz na moje pytanie?
-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?- odparłam z chytrym, udawanym uśmiechem.
-Nie jestem ciekawski, chcę tylko wiedzieć co się stało, bo się martwię.- powiedział i usiadł na drewnie obok mnie.
-W porządku.- przewróciłam oczami i minęła chwila odkąd zaczęłam mówić, musiałam sama ogarnąć od czego zacząć- wiesz, kiedy przyjechałam do Francji nie sądziłam, że aż tak będzie mi się podobać rozłąka z Josh'em. Znaczy, coraz mniej chcę z nim rozmawiać i opowiadać jaki miałam cudowny dzień.
-Tęsknisz za nim?- wtrącił blondyn.
-Właśnie o to chodzi, że kompletnie nie! Ja... ja nie wiem o co chodzi, ale dziś jak zadzwonił, to czekałam tylko, żeby go opieprzyć i się rozłączyć.- przejechałam palcami po włosach. Czułam się jak bohaterka tych durnych Reality Show.
-Wydaję mi się, że tak nie robią ludzie zakochani.- powiedział cicho i wtedy do mnie dotarło. To było coś, jakbym stała pod jakimś domem, i nagle ktoś otworzył drzwi, uderzając mnie prosto w twarz.
-I chyba ja już nie jestem zakochana.- szepnęłam i przerażająco szeroko otwartmi oczami spojrzałam na niego. On jedynie skinął i uśmiechnął się pocieszająco.
-Clem, nie pozwól by teraz jakiś tam typ zniszczył ci wakacje, jesteś tu z nami i tylko to się liczy.- powiedział dumny sam z siebie i ze swoich rad.
-Dzięki Niall.- powiedziałam i wtuliłam się w jego bok.- mam prośbę, nie mów nikomu o tej rozmowie, dobrze?- poprosiłam po chwili.
-Jasne.- odparł od razu i objął mnie mocniej. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio tak przytulałam się do kogokolwiek. I kiedy w tak potencjalnie niewygodnej pozycji, czułam się naprawdę dobrze. Okazuję się, że blondas, gdy chce, potrafi być poważny i nawet troszkę swoimi poradami przypomina Liam'a.
-Danielle powiedziała mi, że jak usłyszałeś, że spędzimy razem wakacje, to krzyczałeś o tym jak będziesz miał siostry, to prawda?- spytałam, gdy wpadł mi do głowy szaleńczy pomysł.
-Tak. Nawet nie wiesz jaki rozdarty byłem, gdy byłyście dla nas takie wredne. Chociaż mimo wszystko was lubiłem.- zaśmiałam się.
-Podejrzewam, że mimo wszystko czasem będziecie musieli znosić jeszcze nasze humorki, braciszku.- powiedziałam i odkleiłam się od niego, by spojrzeć na to jak zareagował.
-Nie mogę się doczekać, siostrzyczko.- odparł i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-No! A teraz dość tych czułości Horan.- wyprostowałam się, a Niall zaśmiał się z mojej nagłej reakcji.
-No jasne Black, jeszcze by nas Zayn zobaczył i pomyślałby, że go nie kocham.- oburzył się i odszedł, a jedynie co zdążyłam zrobić to szepnąć "dziękuję". I wiem, że to usłyszał.

Ognisko, perspektywa Harr'ego

Nie pamiętam kiedy ostatnio spędzałem tak przyjemnie wieczór. Czułem, że to jest moje miejsce, tutaj, wśród przyjaciół. I mimo tego, że moje życie jest naprawdę popieprzone, to cieszę się z tego co mam. Pomimo Taylor, której mam serdecznie dość i dziwnych myśli o Clem, jest mi dobrze. Sam nie wiem, co strzeliło mi do łebska i o mały włos jej nie pocałowałem. To nie tak, że nie chciałbym, bo Clementine jest piękną dziewczyną i do tego ma swój rozum, chodzi o to, że ja mam dziewczynę, a Black ma chłopaka. I nie skrzywdziłbym tylko siebie, ale także Clem, która na pewno zadręczałaby się myślami. A tak zadręczam się myślami tylko ja. Zadręczam się też tym, że gdy zobaczyłem jak Niall ją przytula, to miałem ochotę go trzepnąć i przede wszystkim zająć jego miejsce. Chcę, żeby to do mnie przychodziła z każdym, nawet najmniejszym problemem i żeby wiedziała, że może mi zaufać.
Styles, STOP! Muszę doprowadzić sam siebie do porządku zanim się obślinię.
-Powiem wam chłopacy, że naprawdę postaraliście się, z tym wszystkim.- kolejny raz tego wieczoru Dani nas pochwaliła. I mimo tego, że zwykle pochwały mnie peszą, to teraz sam byłem z nas dumny. Opłacało się przyjechać tu o 3 w nocy i wszystko przygotować.
-Jest naprawdę cudownie.- potwierdziła Clem i wróciła na swój leżak. W myślach ucieszyłem się z tego, że wróciła i znowu mogłem się jej przyglądać, a dzięki ognisku wszyscy myślą, że skupiam uwagę na płomieniach i dlatego siedzę tak cicho. Brawo dla mnie!
-I gwiazdy mrugają.- palnął Zayn i nawet ja na niego spojrzałem.- no co, zobaczcie.- wskazał ruchem głowy w stronę nieba i wszyscy przenieśli tam swój wzrok. Rzeczywiście, gwiazdy i księżyc świeciły dziś wyjątkowo jasno. Gdy patrzę na te świecące plamki, to przypomina mi się sen Niall'a o jego życiu w kosmosie. Chłopaczyna nie przejął się tym, że trafił tam sam, nie ma rodziny, miejsca, aby przetrwać, jego butla z tlenem w końcu stanie się pusta, ani nie znajdzie drogi powrotnej. On biedak przejął się tym, że nie ma tam jego ulubionej restauracji, Nachos. I gdy mu to wytknęliśmy, stwierdził, że wiedział, iż to był sen i normalnie przejąłby się czym innym. Oczywiście, że skłamał, ale nikt nie miał mu tego za złe. Horan to Horan, każdy go kocha.
-Spadająca gwiada!- wrzasnęła Sophie, zanim jeszcze ja zdążyłem to zobaczyć, ale gdy podniosłem głowę, rzeczywiście ujrzałem jak pojedyncza jednostka "spada".
-Pomyślcie życzenia, szybko!- pisnął Horan.
Hoho, stary! Jedno życznie? Nie będąc kłamcą przyznam, że naprawdę miałem ich wiele i teraz z tego wybrać jedno. Poebało bało. W końcu jednak i tak wiedząc, że to nic nie da pomyślałem to, czego sobię życzę. Zdałem się na "intuicję", którą podobno mają tylko kobiety. Pewnie chcecie wiedzieć czego sobie życzyłem, ale przykro mi. Znacie pewnie zasadę, że jak się komuś zdradzi to, o czym się pomyślało, wtedy nici ze spełniania naszego marzenia. Wiem, że i tak gwiazdy pewnie mi nie pomogą, ale moje życzenie jest za bardzo odległe, by cokolwiek ryzykować. Cudownie, rozmawiam z kimś w swoich myślach. Naprawdę powinienem iść do jakiejś poradni psychologicznej.

piątek, 15 sierpnia 2014

Superbohater potrzebny w trybie natychmiastowym

PROSZĘ O KOMENTARZE I ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA :)


Gdzieś w lesie, perspektywa Sophie

   -Dobra, minęły już trzy minuty, za mną.- zarządził Harry i z przygotowanymi pistoletami ruszyliśmy w stronę lasu. W sumie wcale nie musiałam udawać, że mi się podobało, wszak naprawdę tak było! Możliwość ostrzelania Louis'a jest taka idealna. A do tego David... Podejrzewam, że będę miała sny erotyczne z nim w roli głównej przez najbliższe noce. 
   Zachowywaliśmy się najciszej jak tylko potrafiliśmy, by przeciwnicy nas nie znaleźli. Rozglądałam się we wszystkie strony poszukując Zayn'a, Clem, Dan lub Tomlinson'a. Nie ukrywam, że tego ostatniego poszukiwałam najbardziej.
-Cii...- nagle zatrzymał się Liam i w bezruchu nasłuchiwaliśmy. Rzeczywiście, było słyszeć jakieś odgłosy i to bardzo blisko nas. Coś jakby... Zjadanie paprykowych chipsów?
-O ja wale, serio Niall?- mówił wkurzony Payne ściszonym głosem.
-Jak chcecie to wam dam.- powiedział z pełną buzią blondyn. 
-Trzymajcie mnie, bo zaraz mu coś zrobię!- warknął Styles.
-Spokojnie, przecież oni są gdzieś daleko.- przewróciłam oczami- Niall możesz to na razie schować?- szepnęłam, a on pokiwał głową i wsunął paczkę do kieszeni. 
   Szliśmy dalej. Jednak nie było już tak cicho. Paczka chipsów wydawała nieznośny dźwięk i Harry co chwila uciszał Horan'a. Kiedy kolejny raz miał się odwrócić i go uciszyć, tuż przed moimi oczami przeleciała kulka z farbą i rozbryzgła się na pniu drzewa tuż obok mnie. 
-WOJNA!- darła się Clem i wyleciała zza drzewa strzelając w naszą stronę. 
-Za drzewa!- zarządził Li i już po chwili on, Harry i Niall wbiegli głębiej w las. 
-Czekajcie gamonie!- krzyknęłam i odwróciłam się w ich stronę, gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie i pociągnął w zupełnie inną stronę. Kopałam, szczypałam, a nawet gryzłam tego osobnika, ale nic to nie dało. Gdy już straciłam z pola widzenia polanę, na której moja drużyna została zaatakowana, zatrzymał się i nagle przybił do drzewa. Szybko zdjął mój kask, a ja za nim otworzyłam oczy, poczułam gorące wargi porywacza na swoich nabrzmiałych ustach. Jego pocałunki sprawiały mi wielką rozkosz, więc zaciągnęłam się jeszcze jego perfumami i powoli otworzyłam oczy. To głupie, ale naprawdę nie wiedziałam kogo chcę zobaczyć, a gdy zobaczyłam David'a... przestraszyłam się. Tak wiem, jestem mega dojrzała, bo na początku z nim bezkarnie flirtowałam, a teraz miałam ochotę go odepchnąć.
-Co ty robisz?!- wrzasnęłam i kopnęłam go z całej siły w krocze. Chłopak zgiął się w pół i jęknął z bólu, a ja wystrzeliłam w niego kilka kulek z farbą i ruszyłam biegiem w stronę moich. A przynajmniej mi się tak zdawało, bo po kilku minutach biegu nie dotarłam na polanę, z której porwał mnie David. Z racji tego, że było gorąco, a moje nogi zaczęły lekko mówiąc wchodzić mi w tyłek, postanowiłam odpocząć, więc usiadłam pod drzewem i oddychałam ciężko przez kilka minut. Zdjęłam kask i przymknęłam oczy. Dopiero teraz zaczęło dochodzić do mnie świergotanie ptaków i szum wirujących na wietrze liści.  Z kieszeni wyciągnęłam buteleczkę wody, którą pochłonęłam w ekspresowym tempie i znowu oparłam się o pień. Gdy zaczęło mi się robić przyjemnie i błogo, zrozumiałam, że zaraz zasnę, a ogarnęło mnie takie zmęczenie, że nawet nie walczyłam z tym. Po prostu odpłynęłam.

Perspektywa Louis'a

Po kilku godzinnej bieganinie po lesie moja drużyna Biedronek wygrała, a teraz zbieraliśmy się wszyscy pod budką, w której dostaliśmy sprzęt.
-To nie fair. My mieliśmy o jednego żuczka mniej.- powtarzał w kółko Niall, ale jakoś nikt zbytnio się nim nie przejmował.
-Jak to jednego mniej?- spytała w końcu Clementine.
-No bo Sophie gdzieś poszła z tym całym David'em.-wzruszył ramionami.
-CO?!- wszyscy się zerwaliśmy, a Niall popatrzył na nas ze strachem w oczach.
-Kurwa Niall, czemu nie powiedziałeś tego wcześniej?! Gdzie ich widziałeś?- potrząsnąłem nim kilka razy mając nadzieję, że się troche pośpieszy z wyjaśnieniami. Moja Sophie gdzieś zniknęła, do tego z tym całym frajerem David'em. Ona jest taka twoja, jak mój jest Brad Pitt. No super, do tego moje "Drugie ja" jest kobietą!
-Uspokój się Tomlinson.- warknęła Clementine i usiadła spokojnie obok Horan'a.- Niall, jesteś pewny, że to była So i ten cały David?- blondyn przytaknął- a gdzie ich widziałeś?
Głodomor spojrzał na nią na początku nie pewnie, a mnie zaczęła krew zalewać, bo ten teraz wielce urażony, że na niego głos podniosłem!
-Nooo... Jak byliśmy na tej polanie to widziałem jak ją złapał... O, o tak- zaprezentował na Clementine- i zniknęli.- wzruszył ramionami.
-Trzeba iść ich poszukać.- zarządził Li- podzielmy się na pary. Ja idę z Dan, Zayn z Horan'em, Clem z Harry'm, a Louis...
-Pójdę sam, przecież nie jest ciemno, ani bardzo gorąco.- mruknąłem i nie czekając na jego reakcję ruszyłem w stronę lasu. Czułem, że gdybym spotkał teraz tego całego David'a, chyba bym go zabił. Jeżeli zrobił jej cokolwiek, ma w mordkę jak nic. Po kilku minutach marszu znalazłem się na tej samej polanie, o której opowiadał nam wszystkim Horan. Podrapałem się w głowę i oglądałem się we wszystkie strony lasu. Przypomniałem sobie jak wyglądała sytuacja, gdy zaatakowaliśmy "żuczków". Rozum mówił, żebym szedł w lewo, ale nogi same poniosły mnie w prawą stronę. Wpatrywałem się w ziemię licząc, że znajdę jakieś ślady lub tym podobne, ale nic z tego. Już miałem ochotę się odwrócić i wrócić na polanę, gdy dotarły do mnie jakieś krzyki. Ze strachem w oczach biegiem popędziłem w tamtą stronę. Obijałem się o drzewa, ale było warto, bo krzyki z każdym krokiem były głośniejsze i bardziej wyraziste.
-I NEEEEEEED A HEEEEROOOOO.- usłyszałem jak Sophie wykrzykuje słowa piosenki Bonnie Tyler. Przebiegłem jeszcze kawałek i w końcu ją zobaczyłem. Siedziała oparta o drzewo i bujała się na boki chichocząc. Najwyraźniej usłyszała moje kroki, bo zerwała się na równe nogi lekko się chwiejąc i odwróciła  w moją stronę.
-Oooo, mój bohater!- rzuciła mi się na szyję i przytuliła mocno, oddychając głęboko. Miałem wrażenie, że naćpała się czegoś, albo napiła, ale po chwili dotarło do mnie co mogło się stać.
-Ciebie też miło widzieć, ale powiedz, co się stało?- spytałem trzymając ją w swoich ramionach.
-Louis, ja jestem taka nieszczęśliwa...- mruknęła i po chwili podniosła na mnie swój wzrok, a suche usta zwilżyła koniuszkiem języka-Tomlinson, pocałuj mnie.- szepnęła patrząc mi w oczy, a mnie zatkało. Wpatrywałem się w nią z szeroko otwartymi oczami i widziałem, jak jej twarz zaczyna zbliżać się do mnie. Chciałem tego, och Boże jak bardzo tego chciałem! Ale musiało się odezwać moje sumienie, które truło, że ona teraz majaczy.
-Sophie, wróćmy do reszty, za dużo siedziałaś dzisiaj na słońcu. Nie boli cię głowa?- spytałem trzymając jej twarz w swoich dłoniach.
-Boli.- mruknęła i położyła swoje dłonie na moich. Wszystko to było dla mnie jak jakiś sen. Wiedziałem, że nie da rady iść sama, więc wziąłem ją na ręce. Wydawała się być drobniejsza niż myślałem. Wtuliła swoją głowę w moją klatkę piersiową, a ja byłem pewien, że zaraz zaśnie.
-Tak właściwie to czemu mnie mnie lubisz?- spytała nie otwierając oczu. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią.
-Kto ci takich głupot naopowiadał?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, a ona otworzyła jedno oko i spojrzała na mnie.
-Sama to zauważyłam.- mruknęła i uśmiechnęła się delikatnie.
-Wcale cię nie nie lubię, za to ty mnie nienawidzisz.- próbowałem wzruszyć ramionami, ale z Sophie na rękach nijak mi to wyszło. 
-Bardzo chciałabym cię nienawidzić- powiedziała bardzo cicho. Kilka kolejnych minut przebyliśmy w ciszy, ja znowu miałem wrażenie, że moja towarzyszka zasypia, gdy ona znowu zaskoczyła mnie tym, że próbowała ze mną rozmawiać.
-Lou?- powiedziała cichutko, a w moim sercu rozlało się przyjemne ciepło, gdy użyła tego sformułowania.
-Tak?- przełknąłem głośno ślinę.
-Wiesz, że innej okazji do pocałowania mnie nie będziesz miał?- powiedziała już swoim normalnym tonem, a ja zaśmiałem się cicho.
-Założymy się?- zapytałem.
-Nie. Bo boję się, że przegram.- odparła, ale miałem wrażenie, że drugie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż do mnie, ledwo to dosłyszałem, a ja kolejny raz poczułem ciepło rozchodzące się po całym moim ciele i uśmiechnąłem się, delikatnie mocniej przyciskając ją do siebie.
-Soph.- nagle przypomniałem sobie o David'zie.
-Mhm?
-Czy David ci coś zrobił? Wystarczy słowo, a obiję mu tę pedalską buźkę.- wypaliłem i poczułem jak jej ciało się momentalnie spina.
-Pocałował mnie. Ale odepchnęłam go, wiesz?- powiedziała śmiesznie, a ja tylko przytaknąłem głową i dalej w ciszy niosłem ją, czując jak powoli się odpręża. Byłem naprawdę mocno wkurzony samym faktem, że ten frajer ją dotknął.
Po około dziesięciu minutach dotarliśmy do domku ze sprzętem. Wysłałem wiadomość reszcie, że czekamy na nich i usiadłem na ławeczce, wciąż trzymając Sophie, ponieważ usnęła. Westchnąłem i oparłem się wygodnie o ścianę, która znajdowała się za moimi plecami. Mimo tego, że So ważyła tyle co piórko, zaczynałem czuć piekący ból w przedramieniu. 
-Soph!- krzyknęła Dani, którą jako pierwszą zobaczyłem, gdy wybiegła z lasu, a tuż za nią była Clem.
-Wszystko z nią OK?- spytała ta druga, gdy tylko znalazły się obok nas.
-Raczej tak. Zasnęła na słońcu i troszkę majaczy, ale do wieczora powinno jej przejść.- mruknąłem, mając wrażenie, że mimo to i tak mnie nie słuchają, bo bardziej zajęte są obudzeniem White.
-Musimy jej dać się czegoś napić.- powiedział Liam i zaczął w swoim plecaku szukać czegokolwiek.
-A może damy jej batonika?- spytał Niall wyciągając z kieszeni Snickersa.
-Hmm... myślę, że najlepszy będzie jakiś napój, a jak mam wybrzydzać to woda.- powiedział Zayn i poklepał blondyna po plecach.
-A ja myślę, że siedzenie tutaj też nic nie da. Chodźmy do klimatyzowanego samochodu, zawieziemy ją do domu, a po drodze kupimy jakiś napój.- zaproponował Harry.
-Ugh, wy idźcie z nią do busa, a ja zapytam w środku, czy nie mają czegoś do picia.- Clementine przewróciła oczami i z zaciśniętymi pięściami poszła do budki, w której po raz pierwszy zobaczyliśmy David'a.
-W sumie, bawiąc się w filozofa, muszę przyznać, że całkiem dobrze ukrywasz emocje Tomlinson.- powiedział Zayn, a wszyscy niezrozumiale na niego spojrzeli.
-Um, co masz na myśli?- zapytałem.
-Och, przecież widać, że podoba ci się nasza słodka Sophie, a mimo to jeszcze jej nie całowałeś, a poza tym nie nosi cię, by znaleźć tego całego David'a i dać mu w mordę.
-Stary, nie baw się już lepiej w filozofa, przecież dla Tomo wcale nie podoba się Sophie, no nie Lou?- spytał Niall.
-No jasne.- mruknąłem, a nie ukrywałem nawet w tych słowach ironii. Pewnie, że mi się Soph podoba, komu nie podobałaby się zadziorna blondynka z szarymi oczami i kuszącym uśmiechem? Świat jest taki popieprzony. Ja jestem popieprzony. Zajęliśmy miejsca w busie i czekaliśmy, aż Clem wyjdzie z wypożyczalni i będziemy mogli w końcu opuścić to przeklęte miejsce. 
-No nareszcie.- mruknął Zayn, gdy Black z hukiem zamknęła drzwi od domku i wkurzona zmierzała w stronę naszego pojazdu. 
Nikt się nie odzywał. Niall był skupiony na drodze, Harry siedział obok niego z przodu i wpatrywał się przed siebie, ja siedziałem tuż za kierowcą, a obok mnie Malik, który jak zwykle pisał SMS-y z Perrie. Za nami siedziała Clem, która trzymała głowę Sophie śpiącej na kolanach, a reszta jej ciała rozłożona była na Danielle i Liam'ie. Nagle samochód stanął. 

Pustkowie, perspektywa Clem. 

Jechaliśmy jakiś czas, a ja wpatrując się w okno z słuchawkami w uszach powoli zasypiałam. Jednak, gdy przez minutę mój obraz za oknem nie uległ zmianie, postanowiłam zareagować.
-Czemu stoimy na jakimś pustkowiu?- spytałam głośno i zaczęłam wyjmować słuchawki z uszu. 
-Paliwo.- odparł krótko Niall.
-Co paliwo?- zapytałam ponownie. 
-Paliwo się skończyło.- odparł Harry z mapą na kolanach. 
-I co my teraz zrobimy?! Przecież robi się już ciemno!- darłam się nie zwracając uwagi na leżącą na mnie Soph.
-Nie panikuj laska, damy sobie jakoś radę.- powiedział Zayn i wrócił do oglądania czegoś w telefonie. 
-Nie. Mów. Do. Mnie. Laska.- warknęłam i zmroziłam go spojrzeniem. Wbiłam spojrzenie w okno i założyłam ręce na klatce piersiowej. To była poza a'la "jestem obrażona na wszystkich i na wszystko". Zauważyłam, że Danielle i Liam śpią sobie słodko obok i westchnięcie same wyrwało się z moich ust. Mój wspaniały chłopak jest na drugim końcu świata. Tęsknię za nim tak bardzo, że nie odbieram jego telefonów, ale teraz gdy widzę jak dwoje zakochanych w sobie ludzi śpią wtuleni w siebie, też chciałabym się do kogoś przytulić. I nie, nie chodzi mi o "kogoś" jako na przykład Sophie, która śpi na moich kolanach. Chodzi mi o osobę, którą kocham. A problem w tym, że nie wiem czy kocham Josh'a, bo pojawił się ktoś inny. Wkurzając i irytujący, ale na swój dziwny sposób mi się spodobał. Nawet jak ciężko jest udawać, że kogoś nienawidzimy, skoro tak nie jest.
-Nie ma bata, wstajemy i idziemy w las, mój GPS mówi, że dwa kilometry stąd jest stacja paliw.- powiedział Niall i odpiął swój pas bezpieczeństwa. 
-Chyba sobie żartujesz, nigdzie nie idę. NIGDZIE.- odparłam dobitnie. Zapadła cisza, wszyscy (nie licząc śpiochów) zastanawiali się, co robić. Wyciągnęłam komórkę i zaczęłam przeglądać twitter'a. Czułam na sobie wzrok Harr'ego i wiedziałam, że go wkurzam. Tak więc "mądry" pan Styles odpiął pas, otworzył drzwi, które po chwili zatrzasnął tak, że bus się zabujał. Myślałam, że sam postanowił iść po paliwo, ale tak bardzo się myliłam. Otóż po kilku sekundach moje drzwi się otworzyły, a w nich stanął ten sam baran, który przed chwilą spowodował małe trzęsienie ziemi w naszym busie. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wyrwał telefon z moich rąk i uśmiechnął się słodko oraz irytująco w tym samym momencie.
-Co ty na to, żebym zadzwonił przez przypadek do Josh'a, powiedział kilka zupełnie przypadkowych kłamstewek i przypadkiem wspomnieć o tym, że się całowaliśmy, co przypadkiem będzie pomyłką?- powiedział a ja z odrazą na niego spojrzałam.
-Ty jesteś jednym wielkim przypadkiem- syknęłam- dzwoń, i tak mnie to nie obchodzi.
-Miało być na ugodę, ale jak wolisz.- mruknął. Pochylił się nade mną, a ja mimo wszystko wstrzymałam oddech, bo jego głowa znalazła się tuż przy mojej! Patrzył mi w oczy i po omacku odszukał odpięcie pasa. Nie przerywając kontaktu wzrokowego wsunął swoją jedną rękę pod moje nogi, a drugą za plecy, po czym wyjął mnie w samochodu, a ja niczym w amoku nie reagowałam. Kiedy już stanął ze mną i czekał aż reszta wyjdzie z pojazdu, postanowiłam się odezwać. 
-Możesz już mnie postawić.- powiedziałam udając zażenowanie.
-Ależ po co, przecież jeszcze mojej księżnicce coś się stanie.- powiedział tonem, który ociekał słodyczą. 
-Niedoczekanie.- prychnęłam i założyłam ręce na klatce piersiowej. Jednak nie wyrywałam się z jego uścisku. Było za wygodnie i ciepło. W czasie, gdy przedrzeźniałam się ze Styles'em, z busa wyszła już reszta. Między innymi zaspany Liam, Dan i Sophie, którą podtrzymywał Niall. 
-Idziemy.- mruknął Louis i podreptał w stronę lasu trzymając GPS w ręce. 
-Puść mnie, pójdę sama.- powiedziałam cicho i przelotnie spojrzałam mu w oczy. 
-Dobra, ale wciąż będę miał twój telefon.- powiedział z chytrym uśmiechem i postawił mnie na nogach. 
 -A co jak się zgubię?- powiedziałam i miałam ochotę podejść do drzewa i całej siły uderzyć w nie głową. CZEMU ZACZĘŁAM SIĘ Z NIM DROCZYĆ? Dobra Clementine, slow down, po prostu jesteś bardzo zmęczona.
-Wtedy będę się bardzo bał.- powiedział poważnie. Z subtelnym uśmiechem na niego spojrzałam. Wiedziałam, że reszta już dawno jest daleko, ale nie przeszkadzało mi to specjalnie. Na pewno Niall coś konsumuje i go usłyszymy. W innym przypadku, pomyślałbym, że to romantyczne, stoimy w lesie przy zachodzącym słońcu, jestem z bądź co bądź przystojnym chłopakiem, który chyba chce mnie pocałować... Tu powinien pojawić się odgłos zdartej płyty, bo doszło do mnie co może się za chwilę stać. 
-Co ty robisz?- wyszeptałam, patrząc mu w oczy. 
-Chyba próbowałem cię pocałować.- również szeptał i patrzył w moje tęczówki.
-Chyba masz dziewczynę.
-A ty chyba masz chłopaka. 
-Więc chyba nie powinniśmy.- kiedy gdybanie zaczynało mnie powoli irytować, postanowiłam to przerwać.
-Zdecydowanie nie.- powiedziałam już normalnie, a Harry wypuścił mnie z uścisku, a telefon włożył do kieszeni swoich spodni. 
-Ale nie masz co liczyć na to, że oddam ci telefon tak łatwo.- uśmiechnął się tak, jakby nic się przed chwilą nie stało. Wait a minute, przecież nic się nie stało, do niczego nie doszło.
-Jasne, chodźmy, bo zaraz się zgubimy.- powiedziałam jeszcze i podreptałam w stronę lasu, a on za mną. 

Las, perspektywa Danielle

Coś mi tu nie pasowało. Tak, to zdecydowanie było zachowanie chłopców. Normalnie Louis i Niall panikowaliby, że zaraz coś ich pożre, wszak jesteśmy w lesie. Harry straszyłby ich, że jakiś wilk czycha na nich, mój narzeczony dzwoniłby do menago, a Zayn stąpałby na paluszkach, żeby nie pobrudzić butów. A teraz, Niall ze spokojem prowadzi nas między drzewami nawet się nie zastanawiając, Louis gada o czymś po cichu z Zayn'em, Harry idzie z tyłu z Clem i też o czymś rozmawiają, a Liam idzie zadowolony obok mnie i Sophie. 
W grę wchodzą jeszcze ukradkowe i wesołe spojrzenia całej piątki.
-Coś tu śmierdzi.- mruknęłam do White.
-Tsa, Zayn się nie mył.- burknęła, przez co Liam zaczął się śmiać, a mulat na chwilę odwrócił się w naszą stronę. 
-Nie chodzi mi o taki smród.- przewróciłam oczami i zakończyłam temat.
Niall mruknął z zadowoleniem i stwierdził, że jesteśmy już bardzo blisko. Miał rację, bo po kilku minutach marszu doszliśmy do pewnego miejsca, które na pewno nie było stacją paliw.

sobota, 26 lipca 2014

Żuczki, biedronki i inne owady



Rezydencja La Cornee, perspektywa Sophie

Chwała osobie, który wymyśliła lody! Nie ma nic lepszego niż ten deser w dodatku z sosem czekoladowym, owocami i słońcem. Oczywiście towarzystwo przyjaciółek i plotkowanie jest równie ważne. Stwierdziłyśmy, że dzisiejszy dzień spędzimy w strojach kąpielowych i na leżakach rozstawionych wokół basenu. Swoją drogą jestem ciekawa ile płacimy za wynajem tego całego- jak dla mnie- pałacu. Od dziecka mieszkałam w dwupiętrowym domku, nie za dużym, nie za małym z bratem i rodzicami. Nigdy nie brakowało nam pieniędzy, wręcz przeciwnie, po prostu moi rodzice są typami, którzy wszystko odkładają, jak to mają w zwyczaju mówić "na później". Nie wiem dokładnie co mają na myśli mówiąc to, ale mam swoje pieniądze, które zarobiłam w grupie tanecznej, gdy braliśmy udział w przedstawieniach w teatrze lub tym podobnym.
-Na pewno nie możemy pokazać, że nam się nie podoba to co wymyślą.- walnęła ni z gruszki ni z pietruszki Clem. Spojrzałyśmy się na siebie z Dan i oboje wzruszyłyśmy ramionami.
-Co masz na myśli?- spytała Dan, wyprzedzając mnie.
Clementine uśmiechnęła się chytrze i zaczęła swój wykład.
-Kiedy już wymyślą co mamy robić, musimy udawać, że jesteśmy zachwycone. Przecież im chodzi o to, żeby się z nas pośmiać, po prostu im nie damy satysfakcji z tego, że cierpimy. Jeszcze lepiej, wkurzymy ich swoim entuzjazmem- powiedziała stanowczym tonem. No tak, zapomniałam, że frajernia z One Direction ma nam ustalić grafik na kolejne trzy dni. W sumie Clementine ma rację. Jednak zachwycanie się ich głupimi pomysłami może być ciężkie. Ale znając mnie i Black, nie damy wrogowi wygrać!
-Mądrze wymyślone, zgadzam się.- powiedziałam.
-A co jeśli będą się cieszyć, gdy nam
się spodoba?- spytała Peazer.
-Dani, nie wszyscy są tacy jak Liam. Oni chcą się z nas ponabijać, uwierz mi.- powiedziała Clem. Danielle jeszcze nie do końca była przekonana, ale w końcu pokiwała głową.
-Świetnie.- uśmiechnęła się Clemi i oparła się na leżaku.
-A jakie plany my mamy dla nich?- spytała Dan i siedząc między nami spojrzała przelotnie ma mnie i Black.
Zapadła chwila ciszy, a ja głęboko zastanawiałam się co możemy wymyślić, by One Direction padło na łopatki.
-Na pewno użyjemy jakiegoś dnia na usługiwanie.- zarządziła Clem.
-Tak, no i łażenie po centrum handlowym i spa.- westchnęła Dan. Błyskawicznie zauważyłam, że tylko ja się nie wypowiedziałam. Pomysły dziewczyn były szczerze mówiąc przeciętne. Na pewno wymyślimy coś lepszego, mamy jeszcze czas. Oczywiście chłopaki będą nam usługiwać. Będą robić to, co kobiety kochają. Zakupy, spa, kosmetyczka...
-Czy oni potrafią tańczyć?- spytałam nagle.
Dan zaczęła rechotać, więc odpowiedź była jednoznaczna z faktem, że nie są dobrymi tancerzami.
-Masz jakiś pomysł?- zapytała Clem poruszając wymownie brwiami z cwanym uśmieszkiem.
-No nie wiem, może zafundujemy im lekcję tańca w naszym wykonaniu?
-Brzmi drastycznie. Zgadzam się.- powiedziała Dani dalej chichocząc.
-Idealny pomysł towarzyszko White.- stwierdziła Black i zaczęła grzebać w torbie poszukując swojego dzwoniącego telefonu.
-Co robicie miłe panie?- krzyknął Liam zbliżając się do nas, a za nim szedł Styles z ręcznikiem przewieszonym na ramieniu. Cholera, on nie miał koszulki, był w samych spodenkach do kąpieli. I cholera nie wyglądał źle. Obserwując Clem, która w końcu wyciągnęła telefon, zauważyłam jak posłała krótkie spojrzenie w stronę chłopaków.
-Cześć Josh.- powiedziała lekko oziębłym tonem i wstała z leżaka kierując się w stronę ogrodu za nami.
-Witam kochanie.- Dani powiedziała z uśmiechem, gdy Liam pochylił się i pocałował ją.
-Awww... Jakie to słodkie.- mruknęłam sarkastycznie i odwróciłam wzrok.
-Zaraz rzygnę.- skrzywił się Styles i opadł na leżaku przy mnie.
-Nie rozumiem was.- powiedział Liam, gdy już zakończył całować swoją lubą.– Harry przecież masz dziewczynę.
-Kochanie, oni się tylko śmieją.- Peazer złagodziła sytuację i pociągnęła go za rękę, żeby usiadł na fotelu razem z nią. Bawiąc się dziś w szpiega, zauważyłam jak Harry co chwila patrzy na Clem. Tak, tak ja wiem. Przecież w Zmierzchu związek Edwarda i Belli opierał się na spojrzeniach, ale do cholery oni w żadnym nie tkwią!
-Macie już jakieś plany na jutro?- spytała Dan swojego przyszłego męża.
-LIAM CIOTO ANI SŁOWA!- wrzasnął Louis biegnąc w naszą stronę. Ugh, wpadnij do basenu gadzino!
-W sumie to nie zamierzałem.- przewrócił oczami Payne i przepraszająco uśmiechnął się w stronę narzeczonej. Dan tylko udając obrażoną odwróciła się do niego plecami, a on rzucił zirytowane spojrzenie Louis'owi.
-Dani, przecież wy też nam nie powiedzie co zamierzacie.- mruknął mimo wszystko sadzając ją sobie na kolanach. Chciałam już coś powiedzieć chcąc zmienić temat, gdy nagle z indiańskim okrzykiem jakiś czarny diabeł błysnął mi przed oczami, a za nim drugi, z blond czupryną. Zayn i Niall z rozpędu wskoczyli do basenu i oblali nas wszystkich.
-Frajerzy zróbcie miejsce dla króla!- wrzasnął Louis i wskoczył tuż za nimi, jednak on ważył (DZIĘKI BOGU!) mniej i nie dostarczył nam kolejnego prysznica.
-Jestem cały mokry, idioci!- krzyknął Harry. No co ty nie powiesz, fiozofie- miałam ochotę powiedzieć, ale dziś byłam za leniwa nawet na taką drobną uwagę.
-Jak dzieci.- westchnął Liam i pokręcił głową z politowaniem.
-Dobrze... Mhm. Tak, też cie kocham, pa.- Clem rzuciła i miałam wrażenie, że robi to zupełnie odruchowo, bo nawet nie czekała, aż  Josh przestanie gadać, wszak słyszałam w słuchawce jego niewyraźny głos.
-Co mnie kurwa obchodzi z kim grał w golfa.- mruknęła i włożyła telefon z powrotem do torby, po czym rzuciła się na leżak zamykając oczy.
-Problemy w raju?- szyderczo powiedział Harry.
-Ty zaraz będziesz miał problemy z układem rozrodczym jak się nie zamkniesz.- warknęła nawet na niego nie spoglądając. Oczywiście Liam (wspaniały przyjaciel) zaczął się śmiać, a Styles z urażoną dumą i brakiem riposty wbił się w fotel i siedział obrażony. Świetnie. Clem obrażona, Danielle obrażona, Liam próbuje ją pocieszyć, a Harry, który i tak mało mnie obchodzi- też obrażony. Zostaje trójka dzieci, które pluskają się w wodzie, jakby pierwszy raz mieli na to okazję. Idealne południe!

Kuchnia, Perspektywa Harr'ego

Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby chłopcy tak głęboko myśleli. No oczywiście oprócz Liam'a. Louis, Niall i Zayn siedzieli przy stole i mieli prawdziwą burzę mózgów. Dosiadłem się do nich żeby przynajmniej sprawiać wrażenie zainteresowanego tym, czym się zajmowali.
-Gdzie Payne?- spytałem.
-W salonie, rozwiązuje sudoku, bo nie chciał brać udziału w ustaleniu planu.- powiedział Louis trzymając ręce złączone na stole i dalej wpatrywał się w puste krzesło przed nim.
-Świętoszek- prychnął Zayn i przewrócił oczami.
-Planu?- zmarszczyłem brwi.
-Przecież przez następne trzy dni dziewczyny będą robić to co chcemy, zapomniałeś?- zdziwił się Niall. No tak, zapomniałem. Jak mogłem zapomnieć o tak ważnej sprawie. W sumie nie miałem pomysłu, ale postanowiłem pomóc chłopakom.
-Nie, po prostu nie załapałem w pierwszej chwili.- mruknąłem. -A macie już jakieś pomysły?- spytałem.
-Turniej w fifę i ogólnie jakiś meczyk do obejrzenia.-powiedział Zayn
-Go kardy*-wyszczerzył się Niall
-Wyjście do klubu ze striptizem.- mruknął Louis, a nawet Liam wychylił głowę z salonu.- no żartuje, paintball.- przewrócił oczami.
-Możemy jeszcze urządzić bitwę wodną.- stwierdził blondyn.
-No i zagrać w kosza.- zaproponował Zayn. Jak narazie z tych wszystkich pomysłów to propozycje Niall'a spodobały mi się najbardziej. Ale skoro wszyscy mamy coś wymyślić to postanowiłem wziąć się za myślenie. Uderzałem palcami o blat stołu i wpatrywałem się w Zayn'a, który siedział przede mną. Przeglądał coś w telefonie, znając życie pisał z Perrie. Nigdy nie pomyślałbym, że Malik okaże się być inspiracją. A raczej jego koszulka z napisem "Show everyone yourself".
-A może po prostu pokażemy im jak wygląda dzień z życia One Direction?- wypaliłem i zauważyłem, że po chwili Liam wyszedł z salonu i kiwał głową z aprobatą.
-Co masz na myśli?-zapytał.
-Weźmiemy ich do studia, może wymyślimy jakiś utwór, a potem zabierzemy je do baru karaoke. Tak żeby zrozumiały, że nie jesteśmy tacy sztuczni i mamy talent.- mówiłem jak natchniony.
-Chryste Styles, to nie ma być akcja "polub One Direction" tylko "upokorzyć dziewczyny"- warknął Louis.
-Mi jednak najbardziej podoba się pomysł młodego.- wzruszył ramionami przyszły pan młody, a w jego ślady poszedł również Niall.
-To nie jest taki głupi pomysł.- mruknął Zayn, a Tomlinson widząc, że jest na straconej pozycji też się zgodził.
-Ale mówię wam, że one przyszykują dla nas jakieś męczarnie.- mruknął jeszcze i ruszył w stronę schodów, by przebrać się w spodenki od kąpieli.

Rezydencja La Cornee, perspektywa Clem

Wcale nie miałam ochoty wstawać dzisiaj. Ciągle w głowie miałam to jak  wczoraj sucho potraktowałam Josh'a.  A tymczasem chłopcy powiedzieli, że wstajemy dziś o ósmej rano, bo zaplanowali dla nas coś daleko od naszego domu. Do plecaka spakowałam kilka rzeczy i po porannej toalecie byłam gotowa na wyjście z pokoju. W trakcie schodzenia po schodach upewniłam się czy Josh do mnie nie dzwonił lub pisał. Nic. Żadnych sms'ów i nieodebranych połączeń. Miał prawo być zły. Kiedy opowiadał mi o tym z kim on to nie grał w golfa ja się wkurzyłam i opieprzyłam, że dzwonie spytać co u niego, a nie dowiedzieć się jaki sweterek miał na sobie wczoraj jego kolega!
    W kuchni siedział Harry i pił kawę. No właśnie, jeszcze ten cholerny Styles... Czy to nie jest dziwne, że gdy zobaczyłam go wczoraj bez koszulki, powtarzam BEZ KOSZULKI to prawie zapomniałam odebrać telefon od swojego chłopaka? Liam też tam szedł i też ma niczego sobie klatę, ale to nie na jego widok tak zareagowałam! Dlatego cały wieczór wmawiałam sobie, że gdybym zobaczyła jakiegoś innego faceta bez koszulki i wyglądałby podobnie, to również bym tak postąpiła.
-Cześć, kawy?- spytał. Jego ton nie wyrażał wczorajszego, gdy nabijał się ze mnie. To dobrze, bo i ja nie miałam dziś ochoty na kłótnie.
-Nie, dzięki.- mruknęłam, ale posłałam mu słaby uśmiech.
-Gotowa na trzy dni z One Direction?- poruszył śmiesznie brwiami, a ja walczyłam z ciarkami, które przebiegły po moich plecach, gdyż poranny ton jego głosu był niezwykle pociągający.
-Na coś takiego nawet po kilku latach nie byłabym gotowa.- odparłam, a on się zaśmiał.
-Nie będzie tak źle, chyba.- mruknął, a ostatnie słowo wypowiedział prawie szeptem.
-Mam być przygotowana na czyste szaleństwo?- zaśmiałam się.
-Hmm... Analizując te przyszłe trzy dni powiem nieskromnie, że trzeci będzie najlepszy.
-Nieskromnie?- powtórzyłam.
-Owszem, to ja go wymyśliłem.- i znowu ten słodki uśmiech. Zabijcie mnie, ale podobał mi się on. On jako uśmiech, broń Boże nie Styles.
-Zobacz, mamy tylko około dwie godziny stąd do Paryża.- błądził palcem po mapie, a ja przysunęłam się do niego i śledziłam to, co mi pokazuje. Chciałam jeszcze jakoś podtrzymać naszą konwersację, ale do kuchni wpadł Liam, a tuż za nim Danielle z szerokim uśmiechem.
-Cześć gołąbeczki.- wyszczerzył się do nich Harry.
-Mam wam odpowiedzieć tym samym?- wymownie poruszył brwiami i spojrzał na nas. Jednocześnie odskoczyliśmy od siebie i usiadłam na drugim końcu stołu.
-Przecież tylko żartujemy.- zachichotała Dan i wtuliła się w swojego narzeczonego, który coś szepnął jej na ucho, a jej twarz była nie do odczytania. Coś jakby lekko zawiedziona, ale jednocześnie szczęśliwa.
-No dzieciaki, pakować się do samochodu.- do pomieszczenia wkroczył Zayn z diabelskim uśmiechem.
-Taaa, jedźmy.- mruknął Harry i wyszedł szybko nawet na mnie nie patrząc.
    Na miejsce jechaliśmy około dwóch godzin. Tłukliśmy się przez polne drogi mini busem. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy więc zajęłam miejsce na początku, kiedy reszta walczyła właśnie o te ostatnie. Widziałam jak Sophie zerkała na mnie kilka razy i pytała bezgłośnie "co się stało?", ale jak mogłam jej odpowiedzieć skoro sama nie byłam tego pewna? Zwaliłam to wszystko na babskie dni, które mi się zbliżają i tylko wzruszałam ramionami. Odetchnęłam z ulgą, gdy mogliśmy wyjść z busa, którym kierował Niall. Pierwsze co rzuciło się mi w oczy to wielki napis "Paintball" na tablicy powieszonej pomiędzy drzewami, wszak byliśmy w jakimś ogromnym lesie.
-Chodźmy, tam ktoś jest.- zauważył Louis i całą grupą skierowaliśmy się w stronę małej chatki.
-Dzień dobry, czy można wypożyczyć tu sprzęt do Paintball'u?- spytał Harry, gdy wszyscy ledwo wpakowaliśmy się do tego pomieszczenia. Nieprzyjemnie wyglądająca kobieta podniosła swój wzrok i krzyknęła coś po francusku w stronę drzwi otwartych za jej plecami. Po chwili wyłonił się z nich chłopak, na którego widok moje kolana zmiękły. Usłyszałam też jak Sophie szepcze "o mój boże", a z ust Danielle wydobywa się lekkie westchnięcie. Ubrany był w czarną koszulkę na ramiączkach, które odkrywały jego wypracowane mięśnie i idealną opaleniznę oraz spodnie do kolan w kolorze khaki. Miał kruczoczarne włosy, które zaczesywał palcami do góry i lekki zarost. Oczy wpadały chyba w najciemniejszy kolor brązu jaki kiedykolwiek widziałam. Jednym słowem- ideał.
-Cześć, jestem David, to wy dzwoniliście wczoraj w sprawie wypożyczenia sprzętu, tak?- spytał po angielsku.
-Tak, to my.- uśmiechnął się Niall.
-Świetnie, wyjdźcie na zewnątrz, zaraz przyniosę wam kombinezony i pistolety. David szybko wszedł do tego samego pomieszczenia, a w tym momencie przy mnie znalazła się Sophie.
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem w pierwsza w kolejce do Davida, żeby pomógł mi zapiąć kombinezon.- puściła mi oczko, a ja zachichotałam. Zauważyłam, że Liam od razu złapał za dłoń Danielle i kurczowo ją trzymał.
Kiedy David wyszedł z drewnianego domku i podał każdemu z nas kombinezon, sam ustał na środku i pokazał jak i co po kolei zapiąć. Oczywiście Sophie nie starała się wszystko zrozumieć i co chwila David musiał do niej podchodzić. Cwana bestia. Ja sama miałam problem z tym, żeby zapiąć się z tyłu, ale nie chciałam wołać Davida. Nie chciałam, bo widziałam, że zmierza już w moją stronę i posłałam zadowolony uśmiech Soph.
-Odwróć się tyłem.- powiedział uśmiechnięty ukazując swoje idealnie białe i równe ząbki. Posłusznie to zrobiłam i uniosłam włosy do góry.- Tak właściwie to jak masz na imię?- spytał, gdy już się odwróciłam.
-Clementine- uśmiechnęłam się.
-Bardzo ładne.- również się uśmiechnął- więc pozwól moja słodka Clementine, że zapnę ci kask.- zaproponował. Miałam ochotę skakać jak szalona, gdy usłyszałam "moja słodka Clementine", jednak udałam, że nie robi to na mnie wrażenia i jedynie skinęłam głową.
-Ja to zrobię.- tuż za nim pojawił się Harry i prawie wyrwał z moich rąk kask. Posłał groźne spojrzenie David'owi, którego chyba bawiło zachowanie Styles'a.
-Jasne. Miło było cię poznać Clementine.- puścił mi oczko i odszedł.
-Zwariowałeś?- spytałam wkurzona.
-Ja? To ty gadasz z tym pożal się boże instruktorem. Na początku zarywał do Sophie, a teraz do ciebie.- przewrócił oczami.
-Nie potrzebuję ochroniarza.- syknęłam w jego stronę.
-Oczywiście, że nie, przecież twój ochroniarz siedzi w Ameryce i jest równie wierny co ty.- prychnął i skończył majstrować przy zapięciu od kasku.
-Ciekwa jestem co robi teraz twoja dmuchana lala.- warknęłam i zmierzyłam go wzrokiem. Styles machnął na mnię rękoma i odszedł. Chciałam znaleźć Davida i przeprosić go za zachowanie tego gówniarza, ale zauważyłam, że rozmawia już z Sophie, więc nie chciałam przeszkadzać. Może Harry miał rację, przecież mam chłopaka, a David ze mną flirtował. Chociaż nie jestem pewna czy chodziło mu o wierność do Josh'a. Sam przecież wczoraj nabijał się ze mnie, gdy zakończyłam rozmowę ze swoim chłopakiem, a teraz zachowuje się zupełnie inaczej.
-Okej dzieciaczki, czas wybrać drużyny!- krzyknął Louis.
-Kto będzie kapitanami?- spytał Niall.
-Ja i Harry, przecież postanowiliśmy to wczoraj.- powiedział, a Horan stojący obok mnie posmutniał. Momentalnie przygarnęłam go do siebie i przytuliłam, przez co jego humor się poprawił.
-Zaczynaj więc.- westchnął Harry i stanął obok Tomlinsona.
-Zayn!- krzyknął Louis, a mulat podszedł do niego.
-Liam.
-Clem.- prawie sie przewróciłam. Tak szybko mnie wybrano? Byłam przyzwyczajona do tego, że w jakichkolwiek grach i zabawach, wybierana zostawałam jako jedna z ostatnich!
-Niall.- Horan prawie pisnął z radości i podbiegł by przytulić Styles'a.
-Zdradzasz mnie?- krzyknęłam i zrobiłam zdziwioną minę.
-Nigdy, słońce!- wysłał mi buziaka w powietrzu, a ja udałam obrażona.
-Chodź tu Dani.- Tomlinson powiedział, a brunetka podbiegła do mnie i wystawiła język dla swojego narzeczonego.
-A więc do nas Sophie.- powiedział Harry, a blondynka słysząc swoje imię skończyła rozmawiać z Davidem i poszła w stronę swojej drużyny.
-Jako, że u nas są dwie dziewczyny mi pierwsi idziemy do lasu, a wy trzy minuty za nami. Każda osoba, która zostanie postrzelona podnosi rękę i schodzi.- wytłumaczył Zayn.
-Ej! Nie mamy nazw drużyn!- oburzyła się Danielle.
-Racja, to ważna sprawa.- stwierdził Lou.
-Wy jesteście czarni, a my biali.- zaproponował Liam.
-Stary, to jest mega rasistowskie.- powiedział Zayn, a reszta mu przytaknęła.
-A może użyjemy nazw z przedszkola?- stwierdził Niall.
-Czyli, że jak?- zapytałam.
-No naprzykład chmurki, kwiatuszki, biedroneczki, niedźwiadki...- mówił coraz ciszej, gdy zauważył nasze zdziwione miny.
-Wy jesteście Barcelona, a my Real Madryt.- krzyknął Harry.
-Nie chce być Madrytem!- oburzyła się Sophie.
-Jezu, niech już będą te biedronki czy inne skrzaty.- przewróciłam oczami.
-Dobra, to wy jesteście Ciule, a my Rycerze.- wyrzczerzył się Zayn.
-Sam jesteś ciulem, frajerze.- prychnęła Soph i nastała chwila ciszy na myślenie.
-Mi w sumie pasują te biedronki.- wzruszyłam ramionami.
-To my jesteśmy żuczki!- pisnął Horan.
-Ja pierdole, dobra niech już tak będzie.- przewrócił oczami Louis i ruszył w stronę lasu, a my z nim.- Pamiętajcie pszczoły, za trzy minuty idziecie w naszą stronę!- krzyknął jeszcze w stronę naszych przeciwników.
-My jesteśmy żuczki, cwelu!- ryknął Niall, a echo jego słów długo jeszcze brzmiało między nami.

***
Uwielbiam Niall'a xD
Następny rozdział pojawi się zdecydowanie szybciej ;)

czwartek, 19 czerwca 2014

Wieczorek poetycki

Pokój Dan, perspektywa Danielle

-Dan, wstawaj, mamy problem.- poczułam jak ktoś delikatnie trzęsie mną i od razu wyprostowana usiadłam na łóżku z szeroko otwartymi oczami.
-Kto nie żyje?- palnęłam, patrząc na zatroskaną twarz Liam'a.
-Co? A, nie. Wszyscy jeszcze żyją, ale blisko było.- westchnął i usiadł obok mnie.
-Jak to? Czemu tak mówisz?- zdziwiłam się i przejechałam palcami po lokach, które opadały mi na twarz.
-Właśnie musiałem zainterweniować, bo Sophie zabiłaby Louisa.- powiedział mrugając kilkakrotnie.
Spojrzałam na niego zdziwiona i położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Wszystko dobrze?- spytałam upewniając się, czy nie uszkodziła też mojego narzeczonego.
-Tak, ale nigdy nie sądziłem, że ona ma w sobie tyle energii. Zobacz, wbiła mi paznokcie w ramiona.- zrobił minkę smutnego psiaka, na co ja z przejęciem otworzyłam szeroko oczy.
-Oooojej, chodź tu do mnie misiaku!- wyciągnęłam do niego ręce, a po chwili leżałam z głową na jego torsie, a on bawił się moimi lokami.
-Dan, lubisz zakłady, prawda?- spytał tak nagle, że musiałam się podnieść, by sprawdzić czy niczego nie brał.
-No w sumie tak. Czemu pytasz?- zapytałam i jednym palcem błądziłam po jego brzuchu.
-Założymy się, że do końca wakacji będziemy mieli wśród znajomych nową parę?- zabawnie poruszył brwiami, a ja parsknęłam i wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Okey, ja stawiam, że nie. Clem i Soph są za bardzo uparte, poza tym nie zapominaj, że Black ma chłopaka.
-Chłopak nie ściana- przewrócił oczami- poza tym jest jeszcze Sophie.
-Skarbie, myślę, że mimo wszystko to Clem prędzej by uległa.
-Możliwe...- westchnął i wtulił bardziej we mnie.- może zrobimy wieczorek zapoznawczy, żeby się poznali?
-Chyba za wszelką cenę chcesz wygrać, co?- zachichotałam.
-Może... Poza tym, wymyślę ci taką karę, że się nie pozbierasz.
-Już się nie mogę doczekać.- wymruczałam i pocałowałam go prosto w usta.
-Kocham cię.- powiedział niewyraźnie Li, nie odrywając swoich ust od moich.

Pokój Clem, perspektywa Clementine

-Możesz w końcu usiąść?- znudzona  zapytałam Sophie, która chodziła w kółko po moim pokoju i trzymała się za głowę.
-Jak ty możesz się tak zachowywać?! Przed chwilą powiedziałam ci, że ten cały Louis jest popieprzony, a ty spokojnie malujesz sobie paznokcie!- krzyczała na mnie już cała czerwona na twarzy.
-So, dla ciebie prawie każdy jest popieprzony i wygląda jak pedał.
-Ale on to naprawdę ciężki przypadek.- odparła i opadła na łóżku obok mnie.
-Przystojny chociaż?- spytałam.
-Pff... Już nawet twój Josh jest przystojniejszy.- prychnęła.
-Czy ty właśnie komplementowałaś mojego chłopaka?- pisnęłam udając entuzjazm.
-Proszę cię, to że powiedziałam, że Josh jest przystojniejszy od Louisa, to nie znaczy, iż jest ciachem. Bo nie jest.- powiedziała tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-Dramatyzujesz.- mruknęłam, a w tym samym momencie rozdzwonił się mój telefon.
-To Joshua.- Sophie podała mi telefon, a ja wpatrywałam się w niego chwilę i pokręciłam głową na nie.
-Halo?- powiedziała do słuchawki White. -Nie, nie ma jej w pobliżu. Właśnie całuje się z... Harrym.- wybałuszyłam na nią oczy i zgromiłam wzrokiem, ale dalej nie próbowałam zabrać jej słuchawki. -tak, posłuchała się mojej rady i znalazła w końcu przystojnego chłopaka...

W tym samym czasie, perspektywa Niall'a

Gdy w końcu skończyłem sprzątać po śniadaniu, do kuchni weszli Dan i Liam. Uwielbiam ich. Są tacy słodcy i kochani. Czasem zazdroszczę kumplowi Dan. Ona jest po prostu wspaniała i zawsze mogę do niej przyjść, gdy mam jakiś problem. Jak się dowiedzieliśmy, jej przyjaciółki już nie są takie urocze. Dokładnie pamiętam dzień, w którym dowiedzieliśmy się, że we Francji będziemy z nimi mieszkać.

-Chłopaki, musimy wam coś powiedzieć.- podczas zwyczajnego popołudnia w naszym domu, ja, Lou, Zayn i Harry siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś mecz, gdy nagle do pokoju weszli trzymając się za ręce Liam i Dan. Byli uśmiechnięci, a szczególnie od Dan biło szczęści. A co ja gadam, ona zawsze taka jest.
-Kurwa Liam, mówiłem, że wujkiem nie chcę zostać!- krzyknął Zayn, a Dan i Liam zaczęli się panicznie śmiać.
-Spokojnie Zaynee, nie jestem w ciąży.- Dan powiedziała spokojnie do Malika, a ten odetchnął z ulgą.
-W sumie to... Zayn! Ich dziecko miałoby czterech najlepszych wujków na świecie, a poza tym świetnych rodziców, nie wiem czemu się tak sprzeciwiasz.- wtrąciłem.
-Niall ma rację. Mnóżcie się gówniarze..- stwierdził Lou i ruchem ręki pokazał im, żeby się przesunęli.
-Co za idiota.- Liam zaczynał się powoli denerwować, ale na nasze szczęście Dan od razu go uspokoiła.
-Spokojnie skarbie, przecież tylko żartują- dała mu całusa w policzek, a znowu był tym szczęśliwym i zakochanym Daddy'm.- chcielibyśmy wam powiedzieć, że we Francji nie będziemy sami...- powiedziała Peazer i błagająco spojrzała na Liam'a.
-A więc jednak ciąża.- westchnął Harry, niczym rasowy ginekolog.
-Chłopaki cholera, nie ma żadnej ciąży!- wrzasnął Liam.
-Zayn, Niall, Harry, Danielle zauważyliście, że ostatnio ktoś tu ma duże wahania nastroju i strasznie dużo je?- zapytał nas Louis.
-W sumie to... Nie.- stwierdziłem, a w pokoju rozniósł się odgłos plasku, bo chłopcy zrobili klasycznego face palm'a. 
-No więc będą tam też przyjaciółki Dan.-w końcu Liam się wypowiedział i w tym momencie zaczęło robić się piekło. Harry jak to Harry, zaczął pytać czy są ładne, Louis darł się, że będzie miał więcej znajomych na Facebook'u od Zayn'a, skoro pozna jeszcze je (nie wiem czemu tak wymyślił, przecież Zayn też może je zaprosić do znajomych), Malik zapytał czy potrafią dziergać swetry, bo on najbardziej lubi robione własnoręcznie, a ja jako, że jestem smakoszem zapytałem:
-Będą robić mi śniadanie?
-Cisza!- wrzasnął Liam. 
-Odpowiadając na wasze pytania: Zayn nie, nie potrafią, Louis bardzo możliwe, Niall jak je poprosisz to raczej tak, Harry tak, są bardzo ładne. 
-Więc będziemy mieli siostry!- Harry pisnął i przytulił się do Zayn'a, który spojrzał na niego z obrzydzeniem. 
-Ciebie już możemy posądzić o kazirodztwo.
-Nic nie wykluczam, żeby nie było.- uśmiechnął się i w ten swój zboczony sposób poruszył brwiami.
-Zanim jednak zdecydujecie się być z nimi rodziną, musicie wiedzieć kilka rzeczy... 


-
NIAAAAAAAAAAAALL!- krzyknął mi wprost do ucha Malik tak głośno, że spadłem z wrażenia z krzesła.
-Pojebało?- zbulwersowałem się.
-A ty ogłuchłeś?- przewrócił oczami Liam i pomógł mi się podnieść. 
-O co chodzi?- spytałem i otrzepałem się z kurzu, którego jest tu po pachy, bo nie zdążyliśmy jeszcze nic posprzątać.
-Przegrałeś.- wyjaśnił krótko Harry i wrócił do przeglądania gazety. Ciekaw jestem kiedy ten frajer się francuskiego nauczył, ale nie wtrącałem się.
-W co przegrałem?
-Graliśmy w "Kto pierwszy powie ja nie idę".- zamlaskał Louis i poklepał mnie po plecach.
-Ale ja nic nie słyszałem!
-No właśnie, dlatego przegrałeś.- Liam zajął miejsce obok mnie i nalał sobie pełną szklankę soku pomidorowego. Nie wiem jak można to pić. Ohyda.
-Więc gdzie mam iść?- spytałem, bo nie chciałem się kłócić z tymi głupkami, ale kiedy oni z zadziornymi uśmieszkami spoglądali na siebie,wiedziałem, że ma przerąbane. 
-Dan stwierdziła, że można zorganizować dziś "wieczorek poetycki", żeby się wszyscy zapoznali. Co prawda Louis już poznał Sophie, nawet bardzo- odchrząknął Liam, a na usta Louis'a wpłynął leniwy uśmiech- a ty kolego masz najważniejsze zadanie.- poklepał mnie po plecach, a ja po przetworzeniu sobie jego słów zdałem sobie sprawę co się święci.
-Nie!- krzyknąłem- Nie ma mowy, nie pójdę do nich! Clementine prawie mnie dziś zabiła!
-Prawie robi dużą różnicę.- stwierdził Zayn, a reszta przytaknęła- poza tym, czy Danielle nie chodziło o "wieczorek zapoznawczy" Liam?
-Co ty, z naszego Daddy'ego debila robisz?- zapytał Harry, a my się zgodziliśmy.
-No Niall, jedziesz.- uśmiechnął się złośliwie Louis, a ja przewróciłem oczyma i wstałem od stołu.
-Może chcesz zbroję, bo idziesz na pewną śmierć!- krzyknął jeszcze za mną Malik, a ja tylko pokręciłem głową i udając chojraka biegiem ruszyłem do pokoju Clementine, który był na samej górze. Nie ukrywam, że pod drzwiami zacząłem odmawiać modlitwy, ale w duchu śmiałem się z samego siebie "Niall, nie może być tak źle... chyba".  Kilka razy podnosiłem rękę, by zapukać, ale po usłyszeniu ich głośnej rozmowy postanowiłem, że jeszcze chwilę tam postoję.

-Przystojny chociaż?- poznałem głos Clementine, która się dziś na mnie wydzierała w kuchni.
-Pff... Już nawet twój Josh jest przystojniejszy.- prychnęła prawdopodobnie Soph
-Czy ty właśnie komplementowałaś mojego chłopaka?- pisnęłam Clem-Proszę cię, to że powiedziałam, że Josh jest przystojniejszy od Louisa, to nie znaczy, iż jest ciachem. Bo nie jest. Krótka Niall'owa analiza- Clem ma chłopaka, Sophie raczej go nie lubi, skoro tak o nim mówi, a do tego nie cierpi Louisa...
-To Joshua.- po krótkim dzwonku telefonicznym, ktoś w końcu odebrał.
-Halo?- powiedziała do słuchawki White. -Nie, nie ma jej w pobliżu. Właśnie całuje się z... Harrym.- HARRYM?! Czy ona igra z ogniem, czy chce wkurzyć osobę , z którą rozmawia przez telefon- tak, posłuchała się mojej rady i znalazła w końcu przystojnego chłopaka... - a więc Joshua, to chłopak Clementine. Kiedy usłyszałem kroki w pobliżu drzwi, zapukałem, żeby nie zorientowały się, że tu stoję.
-Wchodzić!- krzyknęła Clem i już miałem zaciskać dłoń na klamce, gdy Sophie stanowczo zaprotestowała.
-Nie wchodzić! Clem, a jak to jeden z nosicieli świńskiej grypy?- usłyszałem szepty tuż pod drzwiami.
-Ostatecznie to Danielle.- westchnęła Black i otworzyła mi drzwi.
-Co?- powiedziała z tym swoim amerykańskim akcentem.
-Dziś wieczorem robimy wieczorek poetycki.- powiedziałem i dumnie wypiąłem pierś, wszak jeszcze żyłem.
-Poetycki? Nie chodzi ci o zapoznawczy?- zdziwiła się blondynka.
-Co ty z Liam'a chcesz debila zrobić?- zacytowałem Zayn'a.
-Niech ci będzie.- przewróciła oczami Clementine, a Soph, która za nią stała i przyglądała mi się, szepnęła jej coś na ucho, przez co zachichotała- zjawimy się.- rzuciła i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, a ja odetchnąłem i otarłem z czoła pot.

Przed wieczorkiem zapoznawczym, perspektywa Harr'ego

Kiedy wylegiwałem się w swoim pokoju i przeglądałem każdy możliwy portal społecznościowy, nagle do mojego królestwa wpadł Louis trzymający wieszaki z ciuchami.
-Stary, ja ci tego prasować nie będę.- od razu zapowiedziałem, na co on tylko się zaśmiał.
-Musisz mi pomóc.- przyznał krótko, a ja zrzuciłem laptopa ze swoich kolan i wyprostowany usiadłem na łóżku.- zostałeś ostatnio wybrany na najlepiej ubranego nastolatka w Anglii, więc powiedz, która lepsza?- przyłożył do siebie zieloną koszulę w pasy i czerwoną w kratę, a ja dumny z jego pochwały wstałem i za rękaw pociągnąłem w stronę swojej szafy.
-Zobacz to- podałem mu najlepsze ciuchy jakie miałem i wróciłem do leżakowania.- tak właściwie to czemu tak ci zależy? przecież nigdy nie obchodzi cie twój wygląd.- najwyraźniej speszyłem go tą uwagą, bo strasznie długo zajęło mu wkładanie tej koszuli.
-Tak po prostu, dziś mamy ten wieczorek i pomyślałem, że nie chcę wyglądać gorzej od was.- powiedział jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Podejrzliwie mu się przyglądałem, a kiedy uciekał od mojego spojrzenia wstałem i chwyciłem go za ramiona.
-Mów!
-Weź przestań, chcę po prostu wyglądać dobrze, bo ostatnio stylistka mówiła, że musi za mnie oczami świecić, bo w dresach chodzę, a ty od razu coś podejrzewasz.- przewrócił oczami i zepchnął moje dłonie z jego barków po czym podszedł po lustra i postawił kołnierzyk błękitnej koszuli, po czym podwinął rękawy i obrócił się w moją stronę. 
-Może być?- spytał z nadzieją w oczach.
-Brałbym.- poruszyłem zabawnie brwiami i zaśmiałem się, gdy Louis nazwał mnie "pedałem".
-Taylor ci nie wystarcza i bierzesz się za chłopaków?- zapytał.
-Nic nie mów... Wkurza mnie jak nigdy dotąd. Czepia się o wszystko, dzwoni co piętnaście minut i co gorsza- chce tu przyjechać.
-Nie! Jak ona tu przyjedzie to ja się wyprowadzam!- krzyknął i przerwał zapinanie guzików pod szyją. 
-Ja chyba też.- westchnąłem.
-To po co dalej z nią jesteś?- spytał i się dziwacznie na mnie spojrzał.
-Bo wciąż jest zajebiście ładna...
-I pusta.- przerwał mi.
-Ale ma dużo kasy.- wzruszyłem ramionami. Louis w ciszy skończył zapinać guziki i odwrócił się w moją stronę.
-Czy ty kiedyś skończyć zachowywać się jak idiota? Zrozumiesz czym jest miłość?- spytał, a ja na ostatnie słowo się skrzywiłem.
-Pozwól, że nie odpowiem. Ale dziś spotkałem jedną dziewczynę. Żebyś ty ją widział! śliczna i do tego z charakterem.- rozmarzyłem się na wspomnienie o brunetce, którą spotkałem dziś rano. 
-Zdążyłeś zapytać o stan konta?- nabijał się ze mnie, a ja spiorunowałem go wzrokiem.-No dobra, sorry stary. Wiesz przynajmniej jak się nazywa?
-Może- mruknąłem i uśmiechnąłem się cwanie wiedząc, że ciekawość Louis'a jest teraz ogromna. Zacząłem gapić się w swój telefon, a zrezygnowany Tomlinson wyszedł, lekko zatrzaskując drzwi, a ja w tym samym momencie odłożyłem telefon i jednym rucham usiadłem na łóżku, przecierając swoją twarz.
  To nie jest tak, że uważam miłość za coś złego. Zazdroszczę czasem Liam'owi i Dan tych czułych gestów, słodkich słówek i zakochanego wzroku. Sam jednak chyba się do tego nie nadaję. Nie jestem zbytnio odpowiedzialny, szybko się nudzę dziewczynami i nie lubię ciągłej kontroli. Sam też nie wiem, czy uda mi się zakochać. A nawet gdyby, czy ta dziewczyna miałaby ze mną dobrze? W sensie odpowiednia ilość troski i opieki. Bo na dziewczynom bardzo na tym zależy, prawda?
  Kiedy wybiła siódma, zszedłem na dół, gdzie miał się odbyć ten cały "wieczór poetycki", a raczej zapoznawczy, ale z Daddy'ego nikt głąba nie będzie robił. Nalałem sobie coli i usiadłem obok Zayn'a, bo dziewczyn jeszcze nie było. Po krótkiej pogawędce z nim i Niall'em z góry pojawiły się dwie podobno bardzo wredne istotki i Danielle. Pierwsza- niższa blondynka, która gromiła wzrokiem Louis'a, która wcale nie wygląda na strasznie groźną. Mój wzrok powędrował troszkę wyżej, na twarz... Dziewczyny którą widziałem dziś rano! Wyglądała jeszcze bardziej uroczo w kwiaciastej spódniczce, no i bez kosmyków włosów, które przyklejały się do jej twarzy. Uśmiechała się. Do mnie. Uczucie, które zalało moje ciało było takie łagodne i przyjemne jak ona, ale jednocześnie wiedziałem, że jest coś nie tak. Dlatego zachowałem się jak rasowy gamoń i tak po prostu zignorowałem ją. "Wiesz, że jesteś palantem?" zapytało moje drugie Ja. "Wiem".- pomyślałem i starałem skupić się na tym co mówi Danielle, jednak w duchu cieszyłem się, że przede mną stoi ta dziewczyna.

Perspektywa Sophie 

Po tym jak Danielle przedstawiła mnie i Clem tym gamoniom, bodajże Niall zaproponował żebyśmy zagrali w butelkę, a jako, że w szybkim tempie wypiłam dwa drinki (sorry, ale bez nich, bym nie wytrzymała w towarzystwie One Direction) chętnie się zgodziłam. Zasiedliśmy w dużym kole i popijając kolorowe drinki zaczęliśmy grę. Oczywiście homosy z 1D zadawali pytania typu "Kiedy pierwszy raz się upiłeś" lub "wolisz całowanie z języczkiem czy bez". Dla nich to było upiornie śmieszne, a ja z Clem prawie zasypiałyśmy. Prawie, bo nagle szyjka butelki wskazała na moją przyjaciółkę, a ja zaciekawiona czekałam cóż to wymyśli Harry. Chwilę mierzyli się spojrzeniami, aż w końcu z ust Styles'a padło pytanie:
-Masz chłopaka?- eee... Panie Harry, mogłeś wymyśleć coś lepszego. Znudzona chwyciłam za swój kubek i przyjrzałam się Clem, która przez chwilę z podejrzanym uśmiechem patrzyła na Styles'a. 
-Jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz.- wtrącił się Niall i przyjaźnie uśmiechnął się w jej stronę. Ten gest sprawił, że w moich statystykach "Którego członka 1D zabić najpierw", narazie "awansował" na czystą pozycję. Zayn nie jest jeszcze klasyfikowany, Liam tym bardziej, ale to jest mój braciszek, więc nie muszę nic tłumaczyć. Drugie miejsce zajmuje Harry, za to durne pytanie, a pierwsze... Tam, tara, tam LOUIS TOMLINSON! I podejrzewam, że pierwsze miejsce do końca wakacji pozostanie to samo. 
-Nie spoko, mam chłopaka, ma przylecieć na ślub, więc na pewno go poznasz.- uśmiechnęła się w ten swój uroczy sposób. 
-Z wielką chęcią.- wysyczał i przez chwilą mierzyli się spojrzeniami, dopóki Clem nie chwyciła butelki i zakręciła ją tak, że wskazywała Loczka. 
-Pytanie.- powiedział szybko.
-Masz dziewczynę?
-Tak, ale Harr'emu podoba się jakaś dziewczyna, którą spotkał...- krzyknął Louis. 
-... w mieście, tak, ale mam dziewczynę i bardzo ją kocham.- powiedział troszkę, jakby miał również przekonać samego siebie. Clem nie wałkowała dalej tematu i pozwoliła grze toczyć się dalej. Po kilku kolejkach szyjka butelki po piwie wskazała na mnie. 
-Wyzwanie.- ponieważ wypiłam kilka, czułam się bardzo odważna, więc wybrałam jako pierwsza tego wieczoru wyzwanie. 
-Chłopaki, narada!- krzyknął Zayn i pognał z psiapsielami do kuchni. 
-Na twoim miejscu bałabym się.- ziewnęła Danielle. 
-Czego? Myślisz, że mnie pogryzie?- zrobiłam wystraszoną minę, a ona się zaśmiała. Gdy już chciała coś powiedzieć, chłopcy wrócili i tylko machnęła ręką. 
-Dobra, jako zespół, postanowiliśmy, że ty, Clementine i Danielle, będziecie musiały spędzić trzy dni z grafikiem, który my opracujemy. 
-Pod jednym warunkiem.- powiedziała Clem.- wy również spędzicie trzy dni na tej samej zasadzie. Możemy zrobić tak, że wy zaczynacie swoimi trzema dniami, a potem nasza kolej. Co wy na to?
W sumie to dobry pomysł. Już ja im przygotuję wspaniały grafik!
-Stoi.- powiedzieli chórem, a my z Danielle i Clem uśmiechnęłyśmy się do siebie tajemniczo. To będą piękne trzy dni... 

*** 
Długi i męczący, ale jest. Mam nadzieję, że i Wy będziecie. Komentujcie, klikajcie +1, chodź nie wiem czemu to służy i cieszcie się ze mną początkiem wakacji ^^



piątek, 16 maja 2014

Pierwsza konfrontacja


Lotnisko w Nicei

   Udało się, żyję! Werble dla mojej zajebistości poproszę! Ale tak serio, to jestem strasznie szczęśliwa i gdyby nie Soph, dawno całowałabym płytę lotniska. I pomyśleć, że za dwa miesiące znowu wsiądę w samolot do Los Angeles... Clementine do cholery, nie myśl o tym! Tak, więc wracając do sedna, zdrowo wylądowałyśmy z Sophie i teraz ciągniemy swoje walizki przez nowoczesny terminal. Po przejściu stu zakrętów, w końcu otworzyły się przed nami szklane drzwi i do naszych uszu dobiegły wszystkie lotniskowe hałasy. Przez jasność panującą w pomieszczeniu, musiałam zmrużyć oczy, bo miałam chwilowe problemy z widzeniem. Kiedy już mój wzrok przyswoił sobie jasne światła, rozglądałam się za lokami Dan. Wyciągałyśmy z White jak najwyżej swoje szyje (w sumie to gdy Soph stawała na palcach, to dalej pozostawałam o głowę wyższa), no ale OK, przynajmniej próbowała pomóc.
-Ha, zobacz, tam stoi jakiś frajer z ogromnym transparentem.- parsknęła So. Podążyłam za jej palcem, którym wskazywała duży transparent z napisem "SOPHIE WHITE & CLEMENTINE BLACK". Dopiero chwilkę po przeczytaniu napisu i zobaczeniu obrazków przedstawiających dwie postacie mina mi zrzedła i spuszczając wzrok, ujrzałam Liam'a. Wracając na chwilę do postaci- tułowia miały kształt trójkątów, a głowy były kwadratowe z jakimiś kropkami, które chyba miały być oczami, ale do końca nie jestem pewna. Nogi i ręce to były po prostu krzywe linie, a postaci różniły się tylko kolorami włosów.
-Zobacz. Ten. Transparent.- warknęłam przez zęby i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Blondynka szybko przeczytała to, co znajdywało się na dużym brystolu i również nie była już rozbawiona.
-Powiedz, że to kurwa jest tylko żart.- przełknęłam głośno ślinę, widząc wyraz jej twarzy.
     Pewnie dziwicie się czemu tak reagujemy na to, że ktoś namalował nas jak figury geometryczne, a członek jednego z najpopularniejszych boys band'ów na świecie, trzyma ogromny brystol z naszymi nazwiskami. Otóż, właśnie kuźwa dlatego, że  Liam, jako osoba znana przyciąga uwagę pomimo transparentu, a to, że już wianuszek dziewcząt stoi obok niego i nagrywa całe zajście- tylko pogarsza sprawę.
      Z torebki od razu wyciągnęłam okulary przeciwsłoneczne i ciągnąc duże walizki, ruszyłam w stronę zbiegowiska. Przepychając się łokciami wśród niewyżytych psychicznie dziewczynek, które cholera wie, co robią na lotnisku o pierwszej w nocy, w końcu udało nam się dotrzeć do dwójki przyjaciół. Jednak nie wyszłyśmy z tego całe. Kilka razy te małe wredoty ciągnęły mnie za włosy i uderzały łokciami w żebra oraz cykały miliony zdjęć, ale na szczęście zachowałyśmy z White cierpliwość.
-Clem!- poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię i przyciąga do siebie, a po chwili tonęłam w uścisku Payna.
-Zabierzcie mnie stąd!- darła się Soph jak opętana, kiedy Danielle porwała ją w objęcia. Peazer spojrzała porozumiewawczo na narzeczonego i już po kilku minutach przepychania się przez fanki dotarliśmy do samochodu.
-Co to było?!- wrzasnęła White łapiąc się za głowę i oddychając ciężko.
-Niall napisał na swoim twitterze, że dziś przylatują jego nowe siostrzyczki.- wytłumaczyła Peazer uśmiechając się przepraszająco. Siedziała między mną, a Soph z tyłu, podczas gdy Li prowadził.
-Idiota.- mruknęłam pod nosem. Nie ma co, przywitanie godne White i Black. Zobaczycie- kiedyś to na mnie będą czekać fanki. Chociaż wolałabym przystojnych fanów 20+.
-Jak on wygląda?- zapytała po chwili, a ja już wiedziałam, że w jej głowie rodzi się okrutny plan.
-Blondyn.- powiedziała krótko, a widząc nasze zdezorientowanie dodała- jako jedyny w tym zespole ma blond włosy.
Wtuliłam się w ramię Peazer i zaciągając się jej przyjemnym zapachem, przymknęłam powieki, a już po kilku momentach zasnęłam.

Winnica La Cornee

   Kiedy otworzyłam oczy przez kilka minut kręciłam gałkami ocznymi chcąc zidentyfikować gdzie się obecnie znajduję. Gdy zobaczyłam kudły Clem, dotarło do mnie, że pewnie jesteśmy już w domu, we Francji. Tak, to na pewno prawda, bo ostatnie co pamiętam to jak wtulam się w pluszowego słonia w samochodzie i zasypiam. Pewnie leżałabym w łóżku do południa, ale moja potrzeba skorzystania z toalety była ogromna, więc na paluszkach udałam się w stronę drzwi. Znalazłam się na korytarzu i jakby bojąc się, że ktoś mnie zobaczy, obejrzałam się we dwie strony. Zauważyłam, że na korytarzu znajduje się jeszcze kilka par drzwi, więc nie łatwo będzie znaleźć łazienkę. Drzwi naprzeciwko mnie miały podpis, więc może jednak nie będzie tak trudno.
-Niall.- przeczytałam na głos i ruszyłam do kolejnych, które były na końcu korytarza. Na nich było imię Dan i Liam'a. Kolejne drzwi to "Harry", a następne to te, z których przed chwilą wyszłam. Jak się okazało nie miały podpisu, więc będę musiała sama coś skombinować.
   Zdenerwowana błądzeniem po korytarzu znalazłam kolejne drzwi bez podpisu i nacisnęłam klamkę. Wparowałam do środka łazienki, ale zaraz stanęłam jak wryta. Przede mną stał odwrócony tyłem nagusieńki chłopak.
-Harry frajerze mówiłem, żebyś poczekał.- krzyknął, zawiązując wokół bioder biały ręcznik. Dalej stałam z otwartymi szeroko ustami i wytrzeszczonymi oczami. W końcu chłopak odwrócił się w moją stronę i również zdębiał.
-Harry?- zapytał marszcząc czoło.
-Jaki Harry do cholery?! Co pan... znaczy ty robisz w moim domu?- wrzasnęłam, kiedy powróciło moje trzeźwe myślenie.
-Ja? W twoim?- zdziwił się.
I wtedy dotarło do mnie, że to musi być któryś z tych gwiazdeczek-oszołomów.
-Fuck.- przeklęłam pod nosem i nagle przypomniało mi się, że stoję właśnie ubrana w kusej koszulce zakrywającej ledwo mój tyłek, przed chłopakiem, który jest przepasany jedynie ręcznikiem.
-Nie wiesz kim jestem?
-Na zdjęciach wyglądasz kompletnie inaczej.- syknęłam wdając się z nim w kłótnię. Brawo dla mnie, pierwsze godziny w tym domu, a ja już zbieram wrogów, ale mówiłam przecież, że ci frajerzy nie mają co liczyć na litość.
-Ty też nie wyglądasz tak jak z opisów Danielle. - odgryzł się uśmiechając się dumnie.
-Doprawdy? A jak mnie opisała?- spytałam robiąc krok w jego stronę.
-Pomyliła się przede wszystkim w tym, że jesteś ładna.- również zrobił krok zmniejszając dystans dzielący nas.
-Masz rację, popełniła zasadniczy błąd.- widziałam jak zmieszał się słysząc potwierdzenie jego słów.- o tobie też wspomniała.
-Taak?
-Mówiła, że jesteś przystojny, zabawny, wesoły, szarmancki i wysoki, a zgadza się tylko ostatnie.- uśmiechnęłam się słodko.
-Posłuchaj krasnalu...- że ja kurwa przepraszam za brzydkie słowa, CO? Ja nie byłam strasznie mała, to jego czymś rozciągali, że urósł taki duży. Szkoda, że zapomnieli wklepać mu trochę inteligencji...
-Co powiedziałeś ty rozkapryszony bachorze?!- wrzasnęłam.
Chłopak z dumnym uśmiechem pochylił się nade mną i prawie wyszeptał mi na ucho:
-Jesteś brzydkim, wrednym i denerwujacym krasnalem.
Dosyć. Zaczęłam okładać go pięściami i wykrzykiwać wszystkie złe epitety, jakie tylko znałam.
-Jesteś taka seksowna i słodka, gdy się denerwujesz.- kolejny słodziutki uśmieszek, który miałam ochotę wyrzucić przez otwarte okno, tak jak i tego gamonia.
Moja uderzenia i krzyki wzmocniły na sile, ale mimo to ten fagas stał tam i się ze mnie śmiał.
-Co tu się dzieje?- do łazienki wszedł Liam i zdziwiony spojrzał na naszą dwójkę. Od razu przyciągnął mnie do siebie i złapał za ręce.
-Louis, o co chodzi?- spytał wciąż trzymając mnie w objęciach.
-A nie ważne Li, miałem okazję poznać nasze nowe "przyjaciółki"- tutaj miałam ochotę splunąć, bo nigdy, powtarzam NIGDY nie będzie miał szansy się ze mną zaprzyjaźnić. -mam nadzieję, że ta druga...
-Clementine.- powiedział Liam przewracając oczami.
-... Właśnie, okaże się istotą myślącą.- wyprostował się i powoli kroczył w naszą stronę.- Pa, skarbie.- szepnął mi do ucha, a we mnie się zagotowało. Chciałam kopać, gryźć, bić i krzyczeć.
Ale jedno jest pewne- od teraz, mój największy wróg ma na imię Louis.

Pokój Sophie

   Obudziły mnie jakieś krzyki. Nawet nie potrafiłam rozpoznać do kogo mogą należeć, jednak przypominając sobie, gdzie się znajduję od razu pomyślałam o One Direction.  Miejsce obok mnie, które powinna zajmować Soph było puste, więc możliwe, że to ona właśnie się z kimś kłóci. Pełna energii wstałam i włożyłam krótkie spodenki do biegania oraz pierwszą lepszą koszulkę. Przypominając sobie, że w pokoju Sophie jest łazienka, umyłam zęby, a włosy spięłam w koka na czubku głowy. Wczoraj nie miałam na nic siły, więc postanowiłyśmy z Danielle, że tą noc prześpię tutaj, a od następnej będę już w swoim pokoju. Oczywiście White miała tak twardy sen, po tym jak zasnęła w samochodzie, że nawet ciąganie za włosy jej nie obudziło, więc Liam musiał przenieść ją tutaj, co w sumie nie było takie trudne, bo dziewczyna jest drobna. Ustałam przed lustrem, poprawiając swój ubiór. Cel na dzisiaj: być w miarę miła dla tych oszołomów.
    Bez problemu znalazłam schody i zbiegając z nich wpadłam do kuchni, gdzie właśnie przy lodówce stał jakiś chłopak. Nie jestem pewna, ale wydawało mi się, że czegoś się obawia, bo zachowywał się nader cicho, nienaturalnie.
-Szukasz tam czegoś?- zapytałam, a na mój głos chłopak szybko odwrócił się i złapał za serce.
-Ale mnie przestraszyłaś.- powiedział oddychając z ulgą.
-Rodzice ci zabraniali z lodówki korzystać, że tak się wystraszyłeś?- jak wspominałam, nie chcę być wredna. Ale mój zgryźliwy charakter to już co innego.
-Co? Nie, nie, po prostu... A z resztą sama zobaczysz jak tutaj przyjdzie.- machnął ręką- zapomniałem się przedstawić, Zayn Malik.- uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moją stronę. Chwilę na nią popatrzyłam i w końcu zareagowałam.
-Clementine Black.- ujęłam jego dłoń i szybko puściłam. Nie trwało to nawet trzech sekund, więc mogę odetchnąć z ulgą, żadnym HIV'em mnie nie zaraził...
Muszę przyznać, że chłopak był nawet przystojny, chociaż...  delikatnie lalusiowaty. Miał ciemną karnację, czarne włosy z blond pasemką były postawione do góry, a czekoladowe oczy skanowały mnie.
-Głodna?- spytał opierając się na lodówce i jakby zasłaniając mi do niej dostęp.
-Spragniona.- wypaliłam i miałam ochotę uderzyć się w twarz, bo niewiadomo co ten idiota sobie teraz pomyśli.
-Em... To musisz poczekać.- powiedział dalej zakrywając chłodziarkę, jakby jej tam wcale nie było. Uniosłam jedną brew i założyłam ręce na klatce piersiowej. Już otwierałam usta, by sypnąć sentencją, ale trącił mnie jakiś blond diabeł, który popchnął ... Zack'a? Ta, chyba tak, no więc popchnął go i prawie wsadził głowę do lodówki. Po chwili wyprostował się jak struna i z całej siły trzasnął drzwiczkami. Powoli obrócił się i wbił zabójcze spojrzenie w Zack'a, tfu Zayn'a.
-Gdzie. Są. Moje. Placki.- wysyczał i gdyby mógł zabijać wzrokiem, Malik już leżałby u moich stóp... W sumie- jednego frajera mniej.
Chyba powoli zaczynałam rozumieć co miał na myśli mulat, mówiąc bym nie otwierała lodówki, po prostu nie chciał żebym została stratowana przez blondyna. W jednej chwili, ten sam chłopaczek, który przed chwilą nie pozwolił mi się napić, podniósł palec i wskazał na mnie.
-Co?!- oburzyłam się i lekko przerażona spojrzałam na blondyna. Zaraz, zaraz... blondyna? "W zespole jest jeden blondyn", przypomniały mi się słowa Danielle z wczoraj. Teraz to ja poczułam, że mogłabym zabijać wzrokiem i wkurzona podeszłam do niebieskookiego. -Ty!
-Ja?- zdziwił się.
-On?- powtórzył Zayn.
-Tak! Przez ciebie i twojego pieprzonego twitter'a, wasze niewyżyte faneczki-deseczki narobiły mi siniaków na żebrach, tysiące zdjęć jak Liam mnie przytulał i do tego wszyscy wiedzą jak się nazywam! Po jakiego kurwa zasranego grzyba pisałeś takie rzeczy na twitterze? Wszystko tam opisujesz? Nawet jak masz iść do toalety?- z każdym moim słowem przerażenie w jego oczach rosło. Czułam jak kuli się w sobie i zaczyna się mnie bać. Nie powiem, poczułam pewną satysfakcję.
-Nie?- parsknął, jednak uciekającym wzrokiem tylko pogorszył pozycję One Direction na mojej liście "Do odstrzału".
-Dobijacie mnie.- zamrugałam kilka razy i odwróciłam się na pięcie, idąc w stronę lodówki.- A! Zapomniałabym, twój obecny tutaj przyjaciel zjadł placki.- uśmiechnęłam się z pogardą i chwytając z blatu butelkę wody, zostawiłam "biednego" mulata z głodnym blondynem.
     Wyszłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Wczoraj nie miałam okazji przyjrzeć się budynkowi, w którym spędzę dwa miesiące, ale podczas rozgrzewki nadarzyła się na to idealna okazja. Całość została wykonana z kamienia, które porastały w większości zielone pnącza, co razem dawało wygląd starej, tajemniczej budowli. Okna umieszczone były w równych odstępach, a centralnie nad drzwiami był otwarty balkon, który był na końcu korytarza. Jednak nie tylko dom okazał się piękny. Cała winnica, w której zamieszkaliśmy zajmowała kilka hektarów włączając w to winorośla, do których był spory kawałek. Przez cały ogród można było przejść kamienną ścieżką, jednak na początku trzeba zejść ze schodów, bo dom znajduje się na wzniesieniu, natomiast ogród, w dole. Mrużąc oczy zauważając małą fontannę, altankę, kort tenisowy, a nawet basen, który na początku trzeba wyczyścić.
   Uśmiechając się lekko ruszyłam spod winnicy i wybiegłam za bramę, na uliczkę, która prowadzi do naszego domu. Po obu stronach rosły klony, których szum liści, spowodowany delikatnym wiatrem, wprawiał o dreszcze na plecach. Ściskając w dłoni butelkę wybiegłam na polną drogę, wśród lawendy i winorośli, a przez połączone zapachy, zakręciło mi się w głowie. Zatrzymałam się i opierając dłonie na kolanach, zaczęłam oddychać głęboko. Po uspokojeniu oddechu usiadłam na skale, która akurat tu leżała i pociągnęłam kilka łyków z butelki. Można się dziś spodziewać dużych temperatur, bo mimo tego, że dochodziła dziesiąta rano, słońce nieźle prażyło. Nagle gdzieś z daleka usłyszałam krzyki zachrypniętego głosu z typowym angielskim akcentem. W myślach policzyłam sobie ile już dziś oszołomów z 1D spotkałam, więc to możliwe, że to jeden z nich, bo kto by tędy chodził, przecież ta droga prowadzi tylko do naszej winnicy.
-Taylor do cholery, nie rozumiesz, że jestem we Francji?!- krzyki stawały się coraz głośniejsze, a sylwetka chłopaka wyłoniła się zza zakrętu i był jakieś trzydzieści metrów ode mnie. -Byłem już na twoim koncercie kilka razy, teraz jestem tu z przyjaciółmi!
Hmm... W sumie to nawet nie podsłuchiwałam, po prostu, siedziałam i piłam wodę, a to on darł mordę na całą okolicę.
-NIE! NIE, TY NIE PRZYJEŻDŻASZ DO MNIE, A JA DO CIEBIE, DOTARŁO?-  mimo, że był w pewnej odległości ode mnie to musiałam zatkać uszy, bo czułam, że zaraz mi pękną bębenki. Kiedy chłopak rozmawiał przez telefon ja mogłam mu się przyjrzeć. Miał brązowe, kręcone włosy, które opadały na jego czoło, trampki za kostkę, krótkie spodenki khaki i białą bluzkę POLO. No muszę przyznać, że wyglądał nieźle... Boże Clem, za górami, lasami i oceanem jest twój chłopak!
Kiedy był już tak blisko, że mogłam ujrzeć jego zielone oczy raptownie podniósł telefon i chciał nim chyba rzucić o ziemię, ale zobaczył, że go obserwuję i z uniesioną ręką zapytał:
-Czego?- jego ton był taki niemiły i szorstki, że po plecach przeszły mi ciarki. Ale zaraz, zaraz- ja jestem Clementine Black, nie taki gagatek już mi próbował podskoczyć.
-Grzeczniej kudłaczu.- syknęłam.- to ty drzesz się i pewnie słychać cię aż w mieście, które jest oddalone o pięć kilometrów.
Chłopak zbadał mnie wzrokiem i dałbym rękę uciąć, że uśmiechnął się pod nosem.
-Amerykanka.- stwierdził.
-Brawo Einstainie, powinieneś zacząć ubiegać się o nagrodę Nobla.- prychnęłam i lekkim truchtem oddaliłam się od niego.
-To dasz mi swój numer?- krzyknął za mną, ale w odpowiedzi jedynie wystawiłam mu środkowy palec, na co się zaśmiał. Ciekawa jestem, czy już skojarzył, że przez dwa miesiące będę jego współlokatorką.

Witam! mamy drugi rozdział, który w sumie mi się podoba. Chcę podziękować za wszystkie komentarze i nominację którą już otrzymałam, to było wielkie zaskoczenie...
Do napisania!

Ps. Która postać Wam się najbardziej podoba?
Szablon by S1K