sobota, 26 lipca 2014

Żuczki, biedronki i inne owady



Rezydencja La Cornee, perspektywa Sophie

Chwała osobie, który wymyśliła lody! Nie ma nic lepszego niż ten deser w dodatku z sosem czekoladowym, owocami i słońcem. Oczywiście towarzystwo przyjaciółek i plotkowanie jest równie ważne. Stwierdziłyśmy, że dzisiejszy dzień spędzimy w strojach kąpielowych i na leżakach rozstawionych wokół basenu. Swoją drogą jestem ciekawa ile płacimy za wynajem tego całego- jak dla mnie- pałacu. Od dziecka mieszkałam w dwupiętrowym domku, nie za dużym, nie za małym z bratem i rodzicami. Nigdy nie brakowało nam pieniędzy, wręcz przeciwnie, po prostu moi rodzice są typami, którzy wszystko odkładają, jak to mają w zwyczaju mówić "na później". Nie wiem dokładnie co mają na myśli mówiąc to, ale mam swoje pieniądze, które zarobiłam w grupie tanecznej, gdy braliśmy udział w przedstawieniach w teatrze lub tym podobnym.
-Na pewno nie możemy pokazać, że nam się nie podoba to co wymyślą.- walnęła ni z gruszki ni z pietruszki Clem. Spojrzałyśmy się na siebie z Dan i oboje wzruszyłyśmy ramionami.
-Co masz na myśli?- spytała Dan, wyprzedzając mnie.
Clementine uśmiechnęła się chytrze i zaczęła swój wykład.
-Kiedy już wymyślą co mamy robić, musimy udawać, że jesteśmy zachwycone. Przecież im chodzi o to, żeby się z nas pośmiać, po prostu im nie damy satysfakcji z tego, że cierpimy. Jeszcze lepiej, wkurzymy ich swoim entuzjazmem- powiedziała stanowczym tonem. No tak, zapomniałam, że frajernia z One Direction ma nam ustalić grafik na kolejne trzy dni. W sumie Clementine ma rację. Jednak zachwycanie się ich głupimi pomysłami może być ciężkie. Ale znając mnie i Black, nie damy wrogowi wygrać!
-Mądrze wymyślone, zgadzam się.- powiedziałam.
-A co jeśli będą się cieszyć, gdy nam
się spodoba?- spytała Peazer.
-Dani, nie wszyscy są tacy jak Liam. Oni chcą się z nas ponabijać, uwierz mi.- powiedziała Clem. Danielle jeszcze nie do końca była przekonana, ale w końcu pokiwała głową.
-Świetnie.- uśmiechnęła się Clemi i oparła się na leżaku.
-A jakie plany my mamy dla nich?- spytała Dan i siedząc między nami spojrzała przelotnie ma mnie i Black.
Zapadła chwila ciszy, a ja głęboko zastanawiałam się co możemy wymyślić, by One Direction padło na łopatki.
-Na pewno użyjemy jakiegoś dnia na usługiwanie.- zarządziła Clem.
-Tak, no i łażenie po centrum handlowym i spa.- westchnęła Dan. Błyskawicznie zauważyłam, że tylko ja się nie wypowiedziałam. Pomysły dziewczyn były szczerze mówiąc przeciętne. Na pewno wymyślimy coś lepszego, mamy jeszcze czas. Oczywiście chłopaki będą nam usługiwać. Będą robić to, co kobiety kochają. Zakupy, spa, kosmetyczka...
-Czy oni potrafią tańczyć?- spytałam nagle.
Dan zaczęła rechotać, więc odpowiedź była jednoznaczna z faktem, że nie są dobrymi tancerzami.
-Masz jakiś pomysł?- zapytała Clem poruszając wymownie brwiami z cwanym uśmieszkiem.
-No nie wiem, może zafundujemy im lekcję tańca w naszym wykonaniu?
-Brzmi drastycznie. Zgadzam się.- powiedziała Dani dalej chichocząc.
-Idealny pomysł towarzyszko White.- stwierdziła Black i zaczęła grzebać w torbie poszukując swojego dzwoniącego telefonu.
-Co robicie miłe panie?- krzyknął Liam zbliżając się do nas, a za nim szedł Styles z ręcznikiem przewieszonym na ramieniu. Cholera, on nie miał koszulki, był w samych spodenkach do kąpieli. I cholera nie wyglądał źle. Obserwując Clem, która w końcu wyciągnęła telefon, zauważyłam jak posłała krótkie spojrzenie w stronę chłopaków.
-Cześć Josh.- powiedziała lekko oziębłym tonem i wstała z leżaka kierując się w stronę ogrodu za nami.
-Witam kochanie.- Dani powiedziała z uśmiechem, gdy Liam pochylił się i pocałował ją.
-Awww... Jakie to słodkie.- mruknęłam sarkastycznie i odwróciłam wzrok.
-Zaraz rzygnę.- skrzywił się Styles i opadł na leżaku przy mnie.
-Nie rozumiem was.- powiedział Liam, gdy już zakończył całować swoją lubą.– Harry przecież masz dziewczynę.
-Kochanie, oni się tylko śmieją.- Peazer złagodziła sytuację i pociągnęła go za rękę, żeby usiadł na fotelu razem z nią. Bawiąc się dziś w szpiega, zauważyłam jak Harry co chwila patrzy na Clem. Tak, tak ja wiem. Przecież w Zmierzchu związek Edwarda i Belli opierał się na spojrzeniach, ale do cholery oni w żadnym nie tkwią!
-Macie już jakieś plany na jutro?- spytała Dan swojego przyszłego męża.
-LIAM CIOTO ANI SŁOWA!- wrzasnął Louis biegnąc w naszą stronę. Ugh, wpadnij do basenu gadzino!
-W sumie to nie zamierzałem.- przewrócił oczami Payne i przepraszająco uśmiechnął się w stronę narzeczonej. Dan tylko udając obrażoną odwróciła się do niego plecami, a on rzucił zirytowane spojrzenie Louis'owi.
-Dani, przecież wy też nam nie powiedzie co zamierzacie.- mruknął mimo wszystko sadzając ją sobie na kolanach. Chciałam już coś powiedzieć chcąc zmienić temat, gdy nagle z indiańskim okrzykiem jakiś czarny diabeł błysnął mi przed oczami, a za nim drugi, z blond czupryną. Zayn i Niall z rozpędu wskoczyli do basenu i oblali nas wszystkich.
-Frajerzy zróbcie miejsce dla króla!- wrzasnął Louis i wskoczył tuż za nimi, jednak on ważył (DZIĘKI BOGU!) mniej i nie dostarczył nam kolejnego prysznica.
-Jestem cały mokry, idioci!- krzyknął Harry. No co ty nie powiesz, fiozofie- miałam ochotę powiedzieć, ale dziś byłam za leniwa nawet na taką drobną uwagę.
-Jak dzieci.- westchnął Liam i pokręcił głową z politowaniem.
-Dobrze... Mhm. Tak, też cie kocham, pa.- Clem rzuciła i miałam wrażenie, że robi to zupełnie odruchowo, bo nawet nie czekała, aż  Josh przestanie gadać, wszak słyszałam w słuchawce jego niewyraźny głos.
-Co mnie kurwa obchodzi z kim grał w golfa.- mruknęła i włożyła telefon z powrotem do torby, po czym rzuciła się na leżak zamykając oczy.
-Problemy w raju?- szyderczo powiedział Harry.
-Ty zaraz będziesz miał problemy z układem rozrodczym jak się nie zamkniesz.- warknęła nawet na niego nie spoglądając. Oczywiście Liam (wspaniały przyjaciel) zaczął się śmiać, a Styles z urażoną dumą i brakiem riposty wbił się w fotel i siedział obrażony. Świetnie. Clem obrażona, Danielle obrażona, Liam próbuje ją pocieszyć, a Harry, który i tak mało mnie obchodzi- też obrażony. Zostaje trójka dzieci, które pluskają się w wodzie, jakby pierwszy raz mieli na to okazję. Idealne południe!

Kuchnia, Perspektywa Harr'ego

Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby chłopcy tak głęboko myśleli. No oczywiście oprócz Liam'a. Louis, Niall i Zayn siedzieli przy stole i mieli prawdziwą burzę mózgów. Dosiadłem się do nich żeby przynajmniej sprawiać wrażenie zainteresowanego tym, czym się zajmowali.
-Gdzie Payne?- spytałem.
-W salonie, rozwiązuje sudoku, bo nie chciał brać udziału w ustaleniu planu.- powiedział Louis trzymając ręce złączone na stole i dalej wpatrywał się w puste krzesło przed nim.
-Świętoszek- prychnął Zayn i przewrócił oczami.
-Planu?- zmarszczyłem brwi.
-Przecież przez następne trzy dni dziewczyny będą robić to co chcemy, zapomniałeś?- zdziwił się Niall. No tak, zapomniałem. Jak mogłem zapomnieć o tak ważnej sprawie. W sumie nie miałem pomysłu, ale postanowiłem pomóc chłopakom.
-Nie, po prostu nie załapałem w pierwszej chwili.- mruknąłem. -A macie już jakieś pomysły?- spytałem.
-Turniej w fifę i ogólnie jakiś meczyk do obejrzenia.-powiedział Zayn
-Go kardy*-wyszczerzył się Niall
-Wyjście do klubu ze striptizem.- mruknął Louis, a nawet Liam wychylił głowę z salonu.- no żartuje, paintball.- przewrócił oczami.
-Możemy jeszcze urządzić bitwę wodną.- stwierdził blondyn.
-No i zagrać w kosza.- zaproponował Zayn. Jak narazie z tych wszystkich pomysłów to propozycje Niall'a spodobały mi się najbardziej. Ale skoro wszyscy mamy coś wymyślić to postanowiłem wziąć się za myślenie. Uderzałem palcami o blat stołu i wpatrywałem się w Zayn'a, który siedział przede mną. Przeglądał coś w telefonie, znając życie pisał z Perrie. Nigdy nie pomyślałbym, że Malik okaże się być inspiracją. A raczej jego koszulka z napisem "Show everyone yourself".
-A może po prostu pokażemy im jak wygląda dzień z życia One Direction?- wypaliłem i zauważyłem, że po chwili Liam wyszedł z salonu i kiwał głową z aprobatą.
-Co masz na myśli?-zapytał.
-Weźmiemy ich do studia, może wymyślimy jakiś utwór, a potem zabierzemy je do baru karaoke. Tak żeby zrozumiały, że nie jesteśmy tacy sztuczni i mamy talent.- mówiłem jak natchniony.
-Chryste Styles, to nie ma być akcja "polub One Direction" tylko "upokorzyć dziewczyny"- warknął Louis.
-Mi jednak najbardziej podoba się pomysł młodego.- wzruszył ramionami przyszły pan młody, a w jego ślady poszedł również Niall.
-To nie jest taki głupi pomysł.- mruknął Zayn, a Tomlinson widząc, że jest na straconej pozycji też się zgodził.
-Ale mówię wam, że one przyszykują dla nas jakieś męczarnie.- mruknął jeszcze i ruszył w stronę schodów, by przebrać się w spodenki od kąpieli.

Rezydencja La Cornee, perspektywa Clem

Wcale nie miałam ochoty wstawać dzisiaj. Ciągle w głowie miałam to jak  wczoraj sucho potraktowałam Josh'a.  A tymczasem chłopcy powiedzieli, że wstajemy dziś o ósmej rano, bo zaplanowali dla nas coś daleko od naszego domu. Do plecaka spakowałam kilka rzeczy i po porannej toalecie byłam gotowa na wyjście z pokoju. W trakcie schodzenia po schodach upewniłam się czy Josh do mnie nie dzwonił lub pisał. Nic. Żadnych sms'ów i nieodebranych połączeń. Miał prawo być zły. Kiedy opowiadał mi o tym z kim on to nie grał w golfa ja się wkurzyłam i opieprzyłam, że dzwonie spytać co u niego, a nie dowiedzieć się jaki sweterek miał na sobie wczoraj jego kolega!
    W kuchni siedział Harry i pił kawę. No właśnie, jeszcze ten cholerny Styles... Czy to nie jest dziwne, że gdy zobaczyłam go wczoraj bez koszulki, powtarzam BEZ KOSZULKI to prawie zapomniałam odebrać telefon od swojego chłopaka? Liam też tam szedł i też ma niczego sobie klatę, ale to nie na jego widok tak zareagowałam! Dlatego cały wieczór wmawiałam sobie, że gdybym zobaczyła jakiegoś innego faceta bez koszulki i wyglądałby podobnie, to również bym tak postąpiła.
-Cześć, kawy?- spytał. Jego ton nie wyrażał wczorajszego, gdy nabijał się ze mnie. To dobrze, bo i ja nie miałam dziś ochoty na kłótnie.
-Nie, dzięki.- mruknęłam, ale posłałam mu słaby uśmiech.
-Gotowa na trzy dni z One Direction?- poruszył śmiesznie brwiami, a ja walczyłam z ciarkami, które przebiegły po moich plecach, gdyż poranny ton jego głosu był niezwykle pociągający.
-Na coś takiego nawet po kilku latach nie byłabym gotowa.- odparłam, a on się zaśmiał.
-Nie będzie tak źle, chyba.- mruknął, a ostatnie słowo wypowiedział prawie szeptem.
-Mam być przygotowana na czyste szaleństwo?- zaśmiałam się.
-Hmm... Analizując te przyszłe trzy dni powiem nieskromnie, że trzeci będzie najlepszy.
-Nieskromnie?- powtórzyłam.
-Owszem, to ja go wymyśliłem.- i znowu ten słodki uśmiech. Zabijcie mnie, ale podobał mi się on. On jako uśmiech, broń Boże nie Styles.
-Zobacz, mamy tylko około dwie godziny stąd do Paryża.- błądził palcem po mapie, a ja przysunęłam się do niego i śledziłam to, co mi pokazuje. Chciałam jeszcze jakoś podtrzymać naszą konwersację, ale do kuchni wpadł Liam, a tuż za nim Danielle z szerokim uśmiechem.
-Cześć gołąbeczki.- wyszczerzył się do nich Harry.
-Mam wam odpowiedzieć tym samym?- wymownie poruszył brwiami i spojrzał na nas. Jednocześnie odskoczyliśmy od siebie i usiadłam na drugim końcu stołu.
-Przecież tylko żartujemy.- zachichotała Dan i wtuliła się w swojego narzeczonego, który coś szepnął jej na ucho, a jej twarz była nie do odczytania. Coś jakby lekko zawiedziona, ale jednocześnie szczęśliwa.
-No dzieciaki, pakować się do samochodu.- do pomieszczenia wkroczył Zayn z diabelskim uśmiechem.
-Taaa, jedźmy.- mruknął Harry i wyszedł szybko nawet na mnie nie patrząc.
    Na miejsce jechaliśmy około dwóch godzin. Tłukliśmy się przez polne drogi mini busem. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy więc zajęłam miejsce na początku, kiedy reszta walczyła właśnie o te ostatnie. Widziałam jak Sophie zerkała na mnie kilka razy i pytała bezgłośnie "co się stało?", ale jak mogłam jej odpowiedzieć skoro sama nie byłam tego pewna? Zwaliłam to wszystko na babskie dni, które mi się zbliżają i tylko wzruszałam ramionami. Odetchnęłam z ulgą, gdy mogliśmy wyjść z busa, którym kierował Niall. Pierwsze co rzuciło się mi w oczy to wielki napis "Paintball" na tablicy powieszonej pomiędzy drzewami, wszak byliśmy w jakimś ogromnym lesie.
-Chodźmy, tam ktoś jest.- zauważył Louis i całą grupą skierowaliśmy się w stronę małej chatki.
-Dzień dobry, czy można wypożyczyć tu sprzęt do Paintball'u?- spytał Harry, gdy wszyscy ledwo wpakowaliśmy się do tego pomieszczenia. Nieprzyjemnie wyglądająca kobieta podniosła swój wzrok i krzyknęła coś po francusku w stronę drzwi otwartych za jej plecami. Po chwili wyłonił się z nich chłopak, na którego widok moje kolana zmiękły. Usłyszałam też jak Sophie szepcze "o mój boże", a z ust Danielle wydobywa się lekkie westchnięcie. Ubrany był w czarną koszulkę na ramiączkach, które odkrywały jego wypracowane mięśnie i idealną opaleniznę oraz spodnie do kolan w kolorze khaki. Miał kruczoczarne włosy, które zaczesywał palcami do góry i lekki zarost. Oczy wpadały chyba w najciemniejszy kolor brązu jaki kiedykolwiek widziałam. Jednym słowem- ideał.
-Cześć, jestem David, to wy dzwoniliście wczoraj w sprawie wypożyczenia sprzętu, tak?- spytał po angielsku.
-Tak, to my.- uśmiechnął się Niall.
-Świetnie, wyjdźcie na zewnątrz, zaraz przyniosę wam kombinezony i pistolety. David szybko wszedł do tego samego pomieszczenia, a w tym momencie przy mnie znalazła się Sophie.
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem w pierwsza w kolejce do Davida, żeby pomógł mi zapiąć kombinezon.- puściła mi oczko, a ja zachichotałam. Zauważyłam, że Liam od razu złapał za dłoń Danielle i kurczowo ją trzymał.
Kiedy David wyszedł z drewnianego domku i podał każdemu z nas kombinezon, sam ustał na środku i pokazał jak i co po kolei zapiąć. Oczywiście Sophie nie starała się wszystko zrozumieć i co chwila David musiał do niej podchodzić. Cwana bestia. Ja sama miałam problem z tym, żeby zapiąć się z tyłu, ale nie chciałam wołać Davida. Nie chciałam, bo widziałam, że zmierza już w moją stronę i posłałam zadowolony uśmiech Soph.
-Odwróć się tyłem.- powiedział uśmiechnięty ukazując swoje idealnie białe i równe ząbki. Posłusznie to zrobiłam i uniosłam włosy do góry.- Tak właściwie to jak masz na imię?- spytał, gdy już się odwróciłam.
-Clementine- uśmiechnęłam się.
-Bardzo ładne.- również się uśmiechnął- więc pozwól moja słodka Clementine, że zapnę ci kask.- zaproponował. Miałam ochotę skakać jak szalona, gdy usłyszałam "moja słodka Clementine", jednak udałam, że nie robi to na mnie wrażenia i jedynie skinęłam głową.
-Ja to zrobię.- tuż za nim pojawił się Harry i prawie wyrwał z moich rąk kask. Posłał groźne spojrzenie David'owi, którego chyba bawiło zachowanie Styles'a.
-Jasne. Miło było cię poznać Clementine.- puścił mi oczko i odszedł.
-Zwariowałeś?- spytałam wkurzona.
-Ja? To ty gadasz z tym pożal się boże instruktorem. Na początku zarywał do Sophie, a teraz do ciebie.- przewrócił oczami.
-Nie potrzebuję ochroniarza.- syknęłam w jego stronę.
-Oczywiście, że nie, przecież twój ochroniarz siedzi w Ameryce i jest równie wierny co ty.- prychnął i skończył majstrować przy zapięciu od kasku.
-Ciekwa jestem co robi teraz twoja dmuchana lala.- warknęłam i zmierzyłam go wzrokiem. Styles machnął na mnię rękoma i odszedł. Chciałam znaleźć Davida i przeprosić go za zachowanie tego gówniarza, ale zauważyłam, że rozmawia już z Sophie, więc nie chciałam przeszkadzać. Może Harry miał rację, przecież mam chłopaka, a David ze mną flirtował. Chociaż nie jestem pewna czy chodziło mu o wierność do Josh'a. Sam przecież wczoraj nabijał się ze mnie, gdy zakończyłam rozmowę ze swoim chłopakiem, a teraz zachowuje się zupełnie inaczej.
-Okej dzieciaczki, czas wybrać drużyny!- krzyknął Louis.
-Kto będzie kapitanami?- spytał Niall.
-Ja i Harry, przecież postanowiliśmy to wczoraj.- powiedział, a Horan stojący obok mnie posmutniał. Momentalnie przygarnęłam go do siebie i przytuliłam, przez co jego humor się poprawił.
-Zaczynaj więc.- westchnął Harry i stanął obok Tomlinsona.
-Zayn!- krzyknął Louis, a mulat podszedł do niego.
-Liam.
-Clem.- prawie sie przewróciłam. Tak szybko mnie wybrano? Byłam przyzwyczajona do tego, że w jakichkolwiek grach i zabawach, wybierana zostawałam jako jedna z ostatnich!
-Niall.- Horan prawie pisnął z radości i podbiegł by przytulić Styles'a.
-Zdradzasz mnie?- krzyknęłam i zrobiłam zdziwioną minę.
-Nigdy, słońce!- wysłał mi buziaka w powietrzu, a ja udałam obrażona.
-Chodź tu Dani.- Tomlinson powiedział, a brunetka podbiegła do mnie i wystawiła język dla swojego narzeczonego.
-A więc do nas Sophie.- powiedział Harry, a blondynka słysząc swoje imię skończyła rozmawiać z Davidem i poszła w stronę swojej drużyny.
-Jako, że u nas są dwie dziewczyny mi pierwsi idziemy do lasu, a wy trzy minuty za nami. Każda osoba, która zostanie postrzelona podnosi rękę i schodzi.- wytłumaczył Zayn.
-Ej! Nie mamy nazw drużyn!- oburzyła się Danielle.
-Racja, to ważna sprawa.- stwierdził Lou.
-Wy jesteście czarni, a my biali.- zaproponował Liam.
-Stary, to jest mega rasistowskie.- powiedział Zayn, a reszta mu przytaknęła.
-A może użyjemy nazw z przedszkola?- stwierdził Niall.
-Czyli, że jak?- zapytałam.
-No naprzykład chmurki, kwiatuszki, biedroneczki, niedźwiadki...- mówił coraz ciszej, gdy zauważył nasze zdziwione miny.
-Wy jesteście Barcelona, a my Real Madryt.- krzyknął Harry.
-Nie chce być Madrytem!- oburzyła się Sophie.
-Jezu, niech już będą te biedronki czy inne skrzaty.- przewróciłam oczami.
-Dobra, to wy jesteście Ciule, a my Rycerze.- wyrzczerzył się Zayn.
-Sam jesteś ciulem, frajerze.- prychnęła Soph i nastała chwila ciszy na myślenie.
-Mi w sumie pasują te biedronki.- wzruszyłam ramionami.
-To my jesteśmy żuczki!- pisnął Horan.
-Ja pierdole, dobra niech już tak będzie.- przewrócił oczami Louis i ruszył w stronę lasu, a my z nim.- Pamiętajcie pszczoły, za trzy minuty idziecie w naszą stronę!- krzyknął jeszcze w stronę naszych przeciwników.
-My jesteśmy żuczki, cwelu!- ryknął Niall, a echo jego słów długo jeszcze brzmiało między nami.

***
Uwielbiam Niall'a xD
Następny rozdział pojawi się zdecydowanie szybciej ;)
Szablon by S1K