piątek, 15 sierpnia 2014

Superbohater potrzebny w trybie natychmiastowym

PROSZĘ O KOMENTARZE I ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA :)


Gdzieś w lesie, perspektywa Sophie

   -Dobra, minęły już trzy minuty, za mną.- zarządził Harry i z przygotowanymi pistoletami ruszyliśmy w stronę lasu. W sumie wcale nie musiałam udawać, że mi się podobało, wszak naprawdę tak było! Możliwość ostrzelania Louis'a jest taka idealna. A do tego David... Podejrzewam, że będę miała sny erotyczne z nim w roli głównej przez najbliższe noce. 
   Zachowywaliśmy się najciszej jak tylko potrafiliśmy, by przeciwnicy nas nie znaleźli. Rozglądałam się we wszystkie strony poszukując Zayn'a, Clem, Dan lub Tomlinson'a. Nie ukrywam, że tego ostatniego poszukiwałam najbardziej.
-Cii...- nagle zatrzymał się Liam i w bezruchu nasłuchiwaliśmy. Rzeczywiście, było słyszeć jakieś odgłosy i to bardzo blisko nas. Coś jakby... Zjadanie paprykowych chipsów?
-O ja wale, serio Niall?- mówił wkurzony Payne ściszonym głosem.
-Jak chcecie to wam dam.- powiedział z pełną buzią blondyn. 
-Trzymajcie mnie, bo zaraz mu coś zrobię!- warknął Styles.
-Spokojnie, przecież oni są gdzieś daleko.- przewróciłam oczami- Niall możesz to na razie schować?- szepnęłam, a on pokiwał głową i wsunął paczkę do kieszeni. 
   Szliśmy dalej. Jednak nie było już tak cicho. Paczka chipsów wydawała nieznośny dźwięk i Harry co chwila uciszał Horan'a. Kiedy kolejny raz miał się odwrócić i go uciszyć, tuż przed moimi oczami przeleciała kulka z farbą i rozbryzgła się na pniu drzewa tuż obok mnie. 
-WOJNA!- darła się Clem i wyleciała zza drzewa strzelając w naszą stronę. 
-Za drzewa!- zarządził Li i już po chwili on, Harry i Niall wbiegli głębiej w las. 
-Czekajcie gamonie!- krzyknęłam i odwróciłam się w ich stronę, gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie i pociągnął w zupełnie inną stronę. Kopałam, szczypałam, a nawet gryzłam tego osobnika, ale nic to nie dało. Gdy już straciłam z pola widzenia polanę, na której moja drużyna została zaatakowana, zatrzymał się i nagle przybił do drzewa. Szybko zdjął mój kask, a ja za nim otworzyłam oczy, poczułam gorące wargi porywacza na swoich nabrzmiałych ustach. Jego pocałunki sprawiały mi wielką rozkosz, więc zaciągnęłam się jeszcze jego perfumami i powoli otworzyłam oczy. To głupie, ale naprawdę nie wiedziałam kogo chcę zobaczyć, a gdy zobaczyłam David'a... przestraszyłam się. Tak wiem, jestem mega dojrzała, bo na początku z nim bezkarnie flirtowałam, a teraz miałam ochotę go odepchnąć.
-Co ty robisz?!- wrzasnęłam i kopnęłam go z całej siły w krocze. Chłopak zgiął się w pół i jęknął z bólu, a ja wystrzeliłam w niego kilka kulek z farbą i ruszyłam biegiem w stronę moich. A przynajmniej mi się tak zdawało, bo po kilku minutach biegu nie dotarłam na polanę, z której porwał mnie David. Z racji tego, że było gorąco, a moje nogi zaczęły lekko mówiąc wchodzić mi w tyłek, postanowiłam odpocząć, więc usiadłam pod drzewem i oddychałam ciężko przez kilka minut. Zdjęłam kask i przymknęłam oczy. Dopiero teraz zaczęło dochodzić do mnie świergotanie ptaków i szum wirujących na wietrze liści.  Z kieszeni wyciągnęłam buteleczkę wody, którą pochłonęłam w ekspresowym tempie i znowu oparłam się o pień. Gdy zaczęło mi się robić przyjemnie i błogo, zrozumiałam, że zaraz zasnę, a ogarnęło mnie takie zmęczenie, że nawet nie walczyłam z tym. Po prostu odpłynęłam.

Perspektywa Louis'a

Po kilku godzinnej bieganinie po lesie moja drużyna Biedronek wygrała, a teraz zbieraliśmy się wszyscy pod budką, w której dostaliśmy sprzęt.
-To nie fair. My mieliśmy o jednego żuczka mniej.- powtarzał w kółko Niall, ale jakoś nikt zbytnio się nim nie przejmował.
-Jak to jednego mniej?- spytała w końcu Clementine.
-No bo Sophie gdzieś poszła z tym całym David'em.-wzruszył ramionami.
-CO?!- wszyscy się zerwaliśmy, a Niall popatrzył na nas ze strachem w oczach.
-Kurwa Niall, czemu nie powiedziałeś tego wcześniej?! Gdzie ich widziałeś?- potrząsnąłem nim kilka razy mając nadzieję, że się troche pośpieszy z wyjaśnieniami. Moja Sophie gdzieś zniknęła, do tego z tym całym frajerem David'em. Ona jest taka twoja, jak mój jest Brad Pitt. No super, do tego moje "Drugie ja" jest kobietą!
-Uspokój się Tomlinson.- warknęła Clementine i usiadła spokojnie obok Horan'a.- Niall, jesteś pewny, że to była So i ten cały David?- blondyn przytaknął- a gdzie ich widziałeś?
Głodomor spojrzał na nią na początku nie pewnie, a mnie zaczęła krew zalewać, bo ten teraz wielce urażony, że na niego głos podniosłem!
-Nooo... Jak byliśmy na tej polanie to widziałem jak ją złapał... O, o tak- zaprezentował na Clementine- i zniknęli.- wzruszył ramionami.
-Trzeba iść ich poszukać.- zarządził Li- podzielmy się na pary. Ja idę z Dan, Zayn z Horan'em, Clem z Harry'm, a Louis...
-Pójdę sam, przecież nie jest ciemno, ani bardzo gorąco.- mruknąłem i nie czekając na jego reakcję ruszyłem w stronę lasu. Czułem, że gdybym spotkał teraz tego całego David'a, chyba bym go zabił. Jeżeli zrobił jej cokolwiek, ma w mordkę jak nic. Po kilku minutach marszu znalazłem się na tej samej polanie, o której opowiadał nam wszystkim Horan. Podrapałem się w głowę i oglądałem się we wszystkie strony lasu. Przypomniałem sobie jak wyglądała sytuacja, gdy zaatakowaliśmy "żuczków". Rozum mówił, żebym szedł w lewo, ale nogi same poniosły mnie w prawą stronę. Wpatrywałem się w ziemię licząc, że znajdę jakieś ślady lub tym podobne, ale nic z tego. Już miałem ochotę się odwrócić i wrócić na polanę, gdy dotarły do mnie jakieś krzyki. Ze strachem w oczach biegiem popędziłem w tamtą stronę. Obijałem się o drzewa, ale było warto, bo krzyki z każdym krokiem były głośniejsze i bardziej wyraziste.
-I NEEEEEEED A HEEEEROOOOO.- usłyszałem jak Sophie wykrzykuje słowa piosenki Bonnie Tyler. Przebiegłem jeszcze kawałek i w końcu ją zobaczyłem. Siedziała oparta o drzewo i bujała się na boki chichocząc. Najwyraźniej usłyszała moje kroki, bo zerwała się na równe nogi lekko się chwiejąc i odwróciła  w moją stronę.
-Oooo, mój bohater!- rzuciła mi się na szyję i przytuliła mocno, oddychając głęboko. Miałem wrażenie, że naćpała się czegoś, albo napiła, ale po chwili dotarło do mnie co mogło się stać.
-Ciebie też miło widzieć, ale powiedz, co się stało?- spytałem trzymając ją w swoich ramionach.
-Louis, ja jestem taka nieszczęśliwa...- mruknęła i po chwili podniosła na mnie swój wzrok, a suche usta zwilżyła koniuszkiem języka-Tomlinson, pocałuj mnie.- szepnęła patrząc mi w oczy, a mnie zatkało. Wpatrywałem się w nią z szeroko otwartymi oczami i widziałem, jak jej twarz zaczyna zbliżać się do mnie. Chciałem tego, och Boże jak bardzo tego chciałem! Ale musiało się odezwać moje sumienie, które truło, że ona teraz majaczy.
-Sophie, wróćmy do reszty, za dużo siedziałaś dzisiaj na słońcu. Nie boli cię głowa?- spytałem trzymając jej twarz w swoich dłoniach.
-Boli.- mruknęła i położyła swoje dłonie na moich. Wszystko to było dla mnie jak jakiś sen. Wiedziałem, że nie da rady iść sama, więc wziąłem ją na ręce. Wydawała się być drobniejsza niż myślałem. Wtuliła swoją głowę w moją klatkę piersiową, a ja byłem pewien, że zaraz zaśnie.
-Tak właściwie to czemu mnie mnie lubisz?- spytała nie otwierając oczu. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią.
-Kto ci takich głupot naopowiadał?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, a ona otworzyła jedno oko i spojrzała na mnie.
-Sama to zauważyłam.- mruknęła i uśmiechnęła się delikatnie.
-Wcale cię nie nie lubię, za to ty mnie nienawidzisz.- próbowałem wzruszyć ramionami, ale z Sophie na rękach nijak mi to wyszło. 
-Bardzo chciałabym cię nienawidzić- powiedziała bardzo cicho. Kilka kolejnych minut przebyliśmy w ciszy, ja znowu miałem wrażenie, że moja towarzyszka zasypia, gdy ona znowu zaskoczyła mnie tym, że próbowała ze mną rozmawiać.
-Lou?- powiedziała cichutko, a w moim sercu rozlało się przyjemne ciepło, gdy użyła tego sformułowania.
-Tak?- przełknąłem głośno ślinę.
-Wiesz, że innej okazji do pocałowania mnie nie będziesz miał?- powiedziała już swoim normalnym tonem, a ja zaśmiałem się cicho.
-Założymy się?- zapytałem.
-Nie. Bo boję się, że przegram.- odparła, ale miałem wrażenie, że drugie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż do mnie, ledwo to dosłyszałem, a ja kolejny raz poczułem ciepło rozchodzące się po całym moim ciele i uśmiechnąłem się, delikatnie mocniej przyciskając ją do siebie.
-Soph.- nagle przypomniałem sobie o David'zie.
-Mhm?
-Czy David ci coś zrobił? Wystarczy słowo, a obiję mu tę pedalską buźkę.- wypaliłem i poczułem jak jej ciało się momentalnie spina.
-Pocałował mnie. Ale odepchnęłam go, wiesz?- powiedziała śmiesznie, a ja tylko przytaknąłem głową i dalej w ciszy niosłem ją, czując jak powoli się odpręża. Byłem naprawdę mocno wkurzony samym faktem, że ten frajer ją dotknął.
Po około dziesięciu minutach dotarliśmy do domku ze sprzętem. Wysłałem wiadomość reszcie, że czekamy na nich i usiadłem na ławeczce, wciąż trzymając Sophie, ponieważ usnęła. Westchnąłem i oparłem się wygodnie o ścianę, która znajdowała się za moimi plecami. Mimo tego, że So ważyła tyle co piórko, zaczynałem czuć piekący ból w przedramieniu. 
-Soph!- krzyknęła Dani, którą jako pierwszą zobaczyłem, gdy wybiegła z lasu, a tuż za nią była Clem.
-Wszystko z nią OK?- spytała ta druga, gdy tylko znalazły się obok nas.
-Raczej tak. Zasnęła na słońcu i troszkę majaczy, ale do wieczora powinno jej przejść.- mruknąłem, mając wrażenie, że mimo to i tak mnie nie słuchają, bo bardziej zajęte są obudzeniem White.
-Musimy jej dać się czegoś napić.- powiedział Liam i zaczął w swoim plecaku szukać czegokolwiek.
-A może damy jej batonika?- spytał Niall wyciągając z kieszeni Snickersa.
-Hmm... myślę, że najlepszy będzie jakiś napój, a jak mam wybrzydzać to woda.- powiedział Zayn i poklepał blondyna po plecach.
-A ja myślę, że siedzenie tutaj też nic nie da. Chodźmy do klimatyzowanego samochodu, zawieziemy ją do domu, a po drodze kupimy jakiś napój.- zaproponował Harry.
-Ugh, wy idźcie z nią do busa, a ja zapytam w środku, czy nie mają czegoś do picia.- Clementine przewróciła oczami i z zaciśniętymi pięściami poszła do budki, w której po raz pierwszy zobaczyliśmy David'a.
-W sumie, bawiąc się w filozofa, muszę przyznać, że całkiem dobrze ukrywasz emocje Tomlinson.- powiedział Zayn, a wszyscy niezrozumiale na niego spojrzeli.
-Um, co masz na myśli?- zapytałem.
-Och, przecież widać, że podoba ci się nasza słodka Sophie, a mimo to jeszcze jej nie całowałeś, a poza tym nie nosi cię, by znaleźć tego całego David'a i dać mu w mordę.
-Stary, nie baw się już lepiej w filozofa, przecież dla Tomo wcale nie podoba się Sophie, no nie Lou?- spytał Niall.
-No jasne.- mruknąłem, a nie ukrywałem nawet w tych słowach ironii. Pewnie, że mi się Soph podoba, komu nie podobałaby się zadziorna blondynka z szarymi oczami i kuszącym uśmiechem? Świat jest taki popieprzony. Ja jestem popieprzony. Zajęliśmy miejsca w busie i czekaliśmy, aż Clem wyjdzie z wypożyczalni i będziemy mogli w końcu opuścić to przeklęte miejsce. 
-No nareszcie.- mruknął Zayn, gdy Black z hukiem zamknęła drzwi od domku i wkurzona zmierzała w stronę naszego pojazdu. 
Nikt się nie odzywał. Niall był skupiony na drodze, Harry siedział obok niego z przodu i wpatrywał się przed siebie, ja siedziałem tuż za kierowcą, a obok mnie Malik, który jak zwykle pisał SMS-y z Perrie. Za nami siedziała Clem, która trzymała głowę Sophie śpiącej na kolanach, a reszta jej ciała rozłożona była na Danielle i Liam'ie. Nagle samochód stanął. 

Pustkowie, perspektywa Clem. 

Jechaliśmy jakiś czas, a ja wpatrując się w okno z słuchawkami w uszach powoli zasypiałam. Jednak, gdy przez minutę mój obraz za oknem nie uległ zmianie, postanowiłam zareagować.
-Czemu stoimy na jakimś pustkowiu?- spytałam głośno i zaczęłam wyjmować słuchawki z uszu. 
-Paliwo.- odparł krótko Niall.
-Co paliwo?- zapytałam ponownie. 
-Paliwo się skończyło.- odparł Harry z mapą na kolanach. 
-I co my teraz zrobimy?! Przecież robi się już ciemno!- darłam się nie zwracając uwagi na leżącą na mnie Soph.
-Nie panikuj laska, damy sobie jakoś radę.- powiedział Zayn i wrócił do oglądania czegoś w telefonie. 
-Nie. Mów. Do. Mnie. Laska.- warknęłam i zmroziłam go spojrzeniem. Wbiłam spojrzenie w okno i założyłam ręce na klatce piersiowej. To była poza a'la "jestem obrażona na wszystkich i na wszystko". Zauważyłam, że Danielle i Liam śpią sobie słodko obok i westchnięcie same wyrwało się z moich ust. Mój wspaniały chłopak jest na drugim końcu świata. Tęsknię za nim tak bardzo, że nie odbieram jego telefonów, ale teraz gdy widzę jak dwoje zakochanych w sobie ludzi śpią wtuleni w siebie, też chciałabym się do kogoś przytulić. I nie, nie chodzi mi o "kogoś" jako na przykład Sophie, która śpi na moich kolanach. Chodzi mi o osobę, którą kocham. A problem w tym, że nie wiem czy kocham Josh'a, bo pojawił się ktoś inny. Wkurzając i irytujący, ale na swój dziwny sposób mi się spodobał. Nawet jak ciężko jest udawać, że kogoś nienawidzimy, skoro tak nie jest.
-Nie ma bata, wstajemy i idziemy w las, mój GPS mówi, że dwa kilometry stąd jest stacja paliw.- powiedział Niall i odpiął swój pas bezpieczeństwa. 
-Chyba sobie żartujesz, nigdzie nie idę. NIGDZIE.- odparłam dobitnie. Zapadła cisza, wszyscy (nie licząc śpiochów) zastanawiali się, co robić. Wyciągnęłam komórkę i zaczęłam przeglądać twitter'a. Czułam na sobie wzrok Harr'ego i wiedziałam, że go wkurzam. Tak więc "mądry" pan Styles odpiął pas, otworzył drzwi, które po chwili zatrzasnął tak, że bus się zabujał. Myślałam, że sam postanowił iść po paliwo, ale tak bardzo się myliłam. Otóż po kilku sekundach moje drzwi się otworzyły, a w nich stanął ten sam baran, który przed chwilą spowodował małe trzęsienie ziemi w naszym busie. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wyrwał telefon z moich rąk i uśmiechnął się słodko oraz irytująco w tym samym momencie.
-Co ty na to, żebym zadzwonił przez przypadek do Josh'a, powiedział kilka zupełnie przypadkowych kłamstewek i przypadkiem wspomnieć o tym, że się całowaliśmy, co przypadkiem będzie pomyłką?- powiedział a ja z odrazą na niego spojrzałam.
-Ty jesteś jednym wielkim przypadkiem- syknęłam- dzwoń, i tak mnie to nie obchodzi.
-Miało być na ugodę, ale jak wolisz.- mruknął. Pochylił się nade mną, a ja mimo wszystko wstrzymałam oddech, bo jego głowa znalazła się tuż przy mojej! Patrzył mi w oczy i po omacku odszukał odpięcie pasa. Nie przerywając kontaktu wzrokowego wsunął swoją jedną rękę pod moje nogi, a drugą za plecy, po czym wyjął mnie w samochodu, a ja niczym w amoku nie reagowałam. Kiedy już stanął ze mną i czekał aż reszta wyjdzie z pojazdu, postanowiłam się odezwać. 
-Możesz już mnie postawić.- powiedziałam udając zażenowanie.
-Ależ po co, przecież jeszcze mojej księżnicce coś się stanie.- powiedział tonem, który ociekał słodyczą. 
-Niedoczekanie.- prychnęłam i założyłam ręce na klatce piersiowej. Jednak nie wyrywałam się z jego uścisku. Było za wygodnie i ciepło. W czasie, gdy przedrzeźniałam się ze Styles'em, z busa wyszła już reszta. Między innymi zaspany Liam, Dan i Sophie, którą podtrzymywał Niall. 
-Idziemy.- mruknął Louis i podreptał w stronę lasu trzymając GPS w ręce. 
-Puść mnie, pójdę sama.- powiedziałam cicho i przelotnie spojrzałam mu w oczy. 
-Dobra, ale wciąż będę miał twój telefon.- powiedział z chytrym uśmiechem i postawił mnie na nogach. 
 -A co jak się zgubię?- powiedziałam i miałam ochotę podejść do drzewa i całej siły uderzyć w nie głową. CZEMU ZACZĘŁAM SIĘ Z NIM DROCZYĆ? Dobra Clementine, slow down, po prostu jesteś bardzo zmęczona.
-Wtedy będę się bardzo bał.- powiedział poważnie. Z subtelnym uśmiechem na niego spojrzałam. Wiedziałam, że reszta już dawno jest daleko, ale nie przeszkadzało mi to specjalnie. Na pewno Niall coś konsumuje i go usłyszymy. W innym przypadku, pomyślałbym, że to romantyczne, stoimy w lesie przy zachodzącym słońcu, jestem z bądź co bądź przystojnym chłopakiem, który chyba chce mnie pocałować... Tu powinien pojawić się odgłos zdartej płyty, bo doszło do mnie co może się za chwilę stać. 
-Co ty robisz?- wyszeptałam, patrząc mu w oczy. 
-Chyba próbowałem cię pocałować.- również szeptał i patrzył w moje tęczówki.
-Chyba masz dziewczynę.
-A ty chyba masz chłopaka. 
-Więc chyba nie powinniśmy.- kiedy gdybanie zaczynało mnie powoli irytować, postanowiłam to przerwać.
-Zdecydowanie nie.- powiedziałam już normalnie, a Harry wypuścił mnie z uścisku, a telefon włożył do kieszeni swoich spodni. 
-Ale nie masz co liczyć na to, że oddam ci telefon tak łatwo.- uśmiechnął się tak, jakby nic się przed chwilą nie stało. Wait a minute, przecież nic się nie stało, do niczego nie doszło.
-Jasne, chodźmy, bo zaraz się zgubimy.- powiedziałam jeszcze i podreptałam w stronę lasu, a on za mną. 

Las, perspektywa Danielle

Coś mi tu nie pasowało. Tak, to zdecydowanie było zachowanie chłopców. Normalnie Louis i Niall panikowaliby, że zaraz coś ich pożre, wszak jesteśmy w lesie. Harry straszyłby ich, że jakiś wilk czycha na nich, mój narzeczony dzwoniłby do menago, a Zayn stąpałby na paluszkach, żeby nie pobrudzić butów. A teraz, Niall ze spokojem prowadzi nas między drzewami nawet się nie zastanawiając, Louis gada o czymś po cichu z Zayn'em, Harry idzie z tyłu z Clem i też o czymś rozmawiają, a Liam idzie zadowolony obok mnie i Sophie. 
W grę wchodzą jeszcze ukradkowe i wesołe spojrzenia całej piątki.
-Coś tu śmierdzi.- mruknęłam do White.
-Tsa, Zayn się nie mył.- burknęła, przez co Liam zaczął się śmiać, a mulat na chwilę odwrócił się w naszą stronę. 
-Nie chodzi mi o taki smród.- przewróciłam oczami i zakończyłam temat.
Niall mruknął z zadowoleniem i stwierdził, że jesteśmy już bardzo blisko. Miał rację, bo po kilku minutach marszu doszliśmy do pewnego miejsca, które na pewno nie było stacją paliw.
Szablon by S1K