Dom Sophie
Ostatni raz rozejrzałam się po swoim ukochanym pokoju z lawendowymi ścianami. Tak wiem, ja bezczelna, mściwa i złośliwa, a pokoik mam uroczy. No cóż, moja mama go tak urządziła, mi zostało tylko powieszenie kilku szpanerskich plakatów i postawienie w kącie gitary.
Tak, więc rozejrzałam się po pokoju, nic nie zwróciło zbytnio mojej uwagi. Ha! Znaczy, że spakowałam się idealnie. Pomijając fakt, że na środku mojego zaścielonego łóżka siedzi Clementine drąc się wniebogłosy po spotkaniu pożegnalnym z Jo.. Z JEJ CHŁOPAKIEM (chociaż ja tej pomyłki genetycznej bym tak nie nazwała). W sumie do spotkania nawet nie doszło, z tego co zrozumiałam z jej szlochów, bo chłopak postanowił pojechać zagrać w golfa z bandą staruszków, niż pożegnać się z dziewczyną, z którą spotka się dopiero na weselu Danielle i Liam'a (oby samolot, którym będzie leciał spadł do Oceanu), czyli za calutkie dwa miesiące. Dwa miesiące całkowitej laby... Francja, słońce, zwiedzanie, przystojni faceci, przyjaciółki, Liam i One Direction. Fakt- nie przepadam za tymi frajerami, ale nie ma facetów idealnych, więc wybaczam panu Payne'owi, że przygruchał sobie takich przyjaciół. Jak na jego ślubie coś odpierdzielą to nie będzie moja wina, więc nie ma potrzeby do wstydu ze strony Dan. Oczywiście jeżeli One Direction przeżyją te dwa miesiące.
Ze mną i Clem.
W jednym domu.
Na odludziu.
Czujecie tą grozę?
-Możesz się zamknąć?!- próbowałam przekrzyczeć się przez wycie Black, która swoją drogą jutro będzie miała porządną chrypę.
-JAK ON MÓGŁ?- wrzeszczała przedłużając ostatnie litery i zadzierając głowę w górę. Przewróciłam oczami i wyjęłam z kieszeni listki gumy balonowej wpychając jej do buzi. Przynajmniej przez kilka sekund będzie cisza. Wychyliłam głowę przez okno i zobaczyłam, że taksówka, którą zamówiłam dziesięć minut temu już czeka pod domem.
-Chodź, już taksówka czeka.- zepchnęłam Clementine z łóżka i ruszyłam w stronę schodów. W domu panowała cisza, którą przerywały jedynie cmoknięcia Black. Rodzice byli właśnie w pracy, zaczynali kolejny nudny tydzień, ponieważ był poniedziałek, ze mną pożegnali się wczoraj wieczorem. Dobrze, że mama była w pobliżu, bo gdyby wczorajszy obrzęd trwał dłużej- własny ojciec zacząłby mi opowiadać jak trzeba się zabezpieczać. Taaaak, kocham swojego staruszka. Zgrabnie zniosłam walizki ze schodów, mimo tego, że ważyły więcej ode mnie. Zawsze miałam w sobie dużo energii i wigoru. Pomyślicie, że może mam ADHD. Nie bójcie się- kiedy miałam siedem lat i odwiedziła nas ciotka z Chicago, tak bardzo jej podpadłam, że sama zaprowadziła mnie do przychodni, jednak na moje szczęście, a jej nieszczęście- jestem zdrowa jak ryba! Taksówkarz w średnim wieku pomógł nam z walizkami, które już po chwili znalazły się w bagażniku samochodu, a my usiadłyśmy z tyłu.
Uważnie przyjrzałam się swojej przyjaciółce. Brązowe loki spięte były w warkocza, który spoczywał na jej lewym ramieniu, na zadartym delikatnie nosie spoczywały okulary, zakrywające jej zaczerwienione od płaczu oczy, które zawsze mają odcień mlecznej czekolady. Nerwowo bawiła się końcem swojej kwiecistej, letniej sukienki. Dobrze widziałam jakie są tego powody. Clem po pierwsze jest bardzo wrażliwa, szczególnie dla osób bliskich, jeżeli ktoś nieznany powie jej coś niemiłego to zareaguje podobnie jak ja- odpyskuje lub wyśmieje i nie zostawi tej osobie suchej nitki. Jednak dziś ten cały Josh potraktował ją jak śmiecia i nie wiem czemu nadal może nosić miano chłopaka Black. Łaski bez- po tym jak wybaczyła mu zdradę z jakąś plastikową cizią, u której niewiadomo było gdzie tyłek, a gdzie cycki, powinien ją na rękach nosić... Po drugie dziewczyna panicznie boi się latać samolotami. Wolałaby cały ocean przepłynąć, niż lecieć tyle godzin w metalowej maszynie.
Złapałam ją za rękę i uśmiechnęłam się pokrzepiająco, gdy tylko podniosła swój wzrok na mnie. Prawda jest taka, że kocham tą dziwaczkę ponad życie i gdyby nie to, że za dwie godziny wsiadamy na pokład samolotu- Josh już wisiałby, powieszony za jaja w jakimś lesie.
-Będzie dobrze.- powiedziałam stanowczo, na co ona tylko pokiwała głową i zaczęła szukać czegoś w swojej torebce.
-Rozmawiałam wieczorem z Danielle i powiedziała, że ona z chłopakami są już na miejscu. Zobacz- podsunęła mi pod nos swój telefon. Na wyświetlaczu stała piątka chłopaków, a w środku panna Peazer.
-Czy to...- przełknęłam głośno ślinę- One Direction?
-Chyba tak. - przyjrzała się dokładniej zdjęciu uśmiechając się delikatnie.
-Danielle jest szczęśliwa.- stwierdziłam chcąc zacząć pewien temat.
-Najwyraźniej. Myślisz, że Liam będzie dobrym mężem?- spytała dalej wpatrując się w wyświetlacz.
-Oboje się kochają, tworzą parę idealną- zupełnie niechcący podkreśliłam ostatnie słowo- a poza tym- wiedzą czego chcą. Myślę, że Liam będzie dobrym mężem, a Danielle żoną.
Przyjaciółka pokiwała głowę i schowała telefon nie tocząc rozmowy dalej. Czyli- wyłapała aluzję i nie chce zaczynać tego tematu, lub jest tak głupia jak myślałam i nie zrozumiała o co mi chodzi. Ale i tak ją kocham. Popatrzyłam jeszcze raz przez jej przez ramię i uważniej przyjrzałam się czwórce chłopaków. Jeden wysoki jak góra z włosami niczym mop i przesłodzonym uśmieszkiem. Ciekawe czy byłby taki szczęśliwy gdyby dowiedział się, że te dołeczki to deformacja twarzy i na chłopski rozum ma krzywy ryj. Drugi niczym z okładki magazynu dla nastolatek (halo Sophie, przecież w każdym magaznie możesz ich zobaczyć) z włosami postawionymi na żel, jasną pedalską pasemką i oliwkową karnacją, trzeci blondyn z krzywymi zębami, na których jest aparat ortodontyczny i ostatni przytulający tego z mopem na głowie, no ale NO HOMO. Brązowe włosy zaczesane miał palcami do góry, uśmiech zajmował chyba całą jego twarz i oczy zakrywały mu okulary. Zdecydowanie Liam jest z nich najnormalniejszy.
Po chwili znalazłyśmy się pod lotniskiem i z pomocą kierowcy, wyciągnęłyśmy swoje bagaże. Teraz tylko odprawa, chwilka na siusiu i do samolotu... Ahoj Francjo!
Los Angeles, International Airport
W ręku gniotłam już którąś z kolei chusteczkę, która coraz bardziej mokła pod wpływem pocenia moich dłoni. Potarłam nerwowo skronie patrząc na spokojną twarz Sophie, która z przymkniętymi oczami słuchała muzyki i była w swoim świecie. Spojrzałam na zegarek i poczułam jak mimo ciemnej karnacji jestem blada jak kartka papieru. Za godzinę będę siedzieć już w tej piekielnej maszynie i cholera wie, czy wieczorem wyląduję we Francji, czy też nie. Teraz w sumie jest mi to obojętne. Mój Josh zapomniał o tym, że wyjeżdżam na dwa miesiące i nic nie zrobił sobie z tego, że nie spotkamy sie do ślubu Danielle, na który dopiero po długich błaganiach zgodził się przylecieć. Obecnie nie mam pojęcia, czym denerwuję się bardziej. Tym, że własny chłopak totalnie mnie olewa czy podróżą w samolocie. Sama nie wiem, skąd u mnie ten strach. Zwykle jestem... jesteśmy razem z Sophie bardzo pewne siebie, dążące do spełnienia największych marzeń i przede wszystkim pełne energii. Kiedy chodziłyśmy jeszcze do szkoły należałyśmy do tych "popularnych". Ładne, czasem bezczelne no i nie bojące się niczego dziewczyny. Tyle przygód, po których lądowałyśmy na dywaniku u dyrektora, jednak zawsze uchodziłyśmy sucho dzięki swoim uśmieszkom i słodkim oczkom, mogłabym liczyć w setkach. Nigdy też nie było sytuacji, w której nie brałyśmy udziału razem. Jak już przypał to udział Black i White murowany. Najbardziej w pamięć zapadła mi jednak akcja z pewnym chłopakiem, w którym podkochiwałam się w trzeciej klasy gimnazjum, a on gdy sie o tym dowiedział, po prostu mnie wyśmiał. Oczywiście Sophie stwierdziła, że nie może tego tak zostawić i powiedziała, żebym się nie przejmowała, tylko odpoczęła, a ona już coś wymyśli.
Czasem zastanawiam się co ona ma pod tą śliczną główką i skąd bierze tyle energii, wszak jest bardzo drobna!
Wracając jednak do White i jej diabelskich pomysłów- na drugi dzień przyszła zadowolona do szkoły z torbą większą niż zwykle. Kazała mi zostać w szkole po zajęciach. Cały dzień siedziałam jak na szpilkach i gdy zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję, wystrzeliłam niczym z procy, kierując się w stronę łazienek. Nigdy nie zapomnę tego strasznego uśmiechu So, kiedy w rękawiczkach próbowała otworzyć szafkę chłopaka, który mi się podobał i gdy już się to udało wyjęła z torby gaśnicę! Tak wiem- JAK TO GAŚNICĘ? Właśnie dlatego nie wzięła normalnego plecaka, tylko największą torbę jaką znalazła.
Już po chwili cała zawartość gaśnicy znalazła się w szafce chłopaka i zadowolona złapała mnie za rękę uciekając z miejsca zbrodni. Oczywiście nikt nie wiedział, czemu wszystkie rzeczy tamtego chłopaka nadawały sie tylko do wyrzucenia. Udowodniło mi to, że zawsze mogę na niej polegać i nikt nigdy nie stanie nam na drodze do szczęścia.
"Pasażerowie lotu z Los Angels do Nicei, proszeni są..."- momentalnie mój uśmiech przerodził się w grymas, a dłonie na nowo zaczęły się pocić.
-Chodź, chodź Clem.- nawet nie wiem kiedy Soph zdążyła wstać i przejść kilka kroków. Wstałam szybko i chwytając za rączkę swojej walizki, pociągnęłam ją w stronę blondynki.
Szybko przeszłyśmy przez odprawę i teraz przeciskając się pomiędzy ludźmi, szłyśmy na swoje miejsca. Nawet lepiej poczułam się, gdy Sophie powiedziała, że z chęcią usiądzie przy oknie. Przynajmniej nie będę musiała oglądać jak bardzo machają się skrzydła. Usiadłam w miarę wygodnie na fotelu i odchyliłam głowę do tyłu, oddychając miarowo. Przez lekko przymknięte oczy widziałam, jak blondynka przygląda mi się z troską wymalowaną na twarzy.
-Też cię kocham, ale nie musisz mnie tak skanować.- mruknęłam.
-Po prostu ja nie mogę patrzeć jak ty się marnujesz...
-Przestań, dam radę te kilka godzin.- przewróciłam oczami i wbiłam paznokcie w podłokietniki.
-Nie chodzi mi o głupi lot samolotem, Clem. Dobrze wiesz, że mówię o tym parszywcu Josh'u.- powiedziała i znowu wbiła we mnie swoje jasne spojrzenie. Akurat ją wzięło na wyznania, kiedy startujemy, no trzymajcie mnie!
-Sophie, pozwól, że na razie zamkniesz buzię i nie będziesz mnie zagadywać, bo jakbyś nie zauważyła- WŁAŚNIE STARTUJEMY- pisnęłam, budząc tym przy okazji jakiegoś staruszka, który już zdążył uciąć sobie drzemkę.
-Spokojnie Clem, jestem przy tobie.- złapała mnie przez moment za rękę, lecz po tym jak została zmasakrowana w moim uścisku, szybko ją zabrała.
Kiedy już 'bezpiecznie' frunęliśmy od razu poprosiłam do siebie stewardessę.
-W czymś mogę pani pomóc?- najbardziej podoba mi się to, że odkąd jestem dorosła, wszyscy traktują mnie z większym szacunkiem. Gdybym kilka lat temu przywołała tę samą kobietę- założę się, że nie zostałabym tak miło potraktowana.
-Szklankę whisky z lodem, muszę się odprężyć.- wytłumaczyłam, a ona posłusznie podała mi ze swojego wózka zamówiony trunek. Wzięłam spory łyk alkoholu, gdy stewardessa się oddaliła i przymykając na chwilę oczy, rozkoszowałam się gorzkim smakiem cieczy.- Teraz mów.- zwróciłam się w stronę lekko zszokowanej przyjaciółki.
-Powinnaś zostawić tego frajera!- powiedziała dopiero, kiedy potrząsnęła głową.- zobacz, jesteś śliczna, masz kasę, wspaniałą przyjaciółkę no i swój rozum. Wytłumacz mi, dlaczego spotykasz się z takim kołkiem?!
Faktem jest, że od pewnego czasu sama się nad tym zastanawiam. Ciągłe gderanie mojej przyjaciółki i zachowanie Josh'a daje mi do myślenia. Teraz nawet nie wiem, czy go kocham. Jejku, zaczynam myśleć i gadać jak bohaterowie Trudnych Spraw lub coś w ten de sens.
-Ja już sama nie wiem, Sophie.- westchnęłam.- narazie chcę kompletnie o nim zapomnieć, jadę w końcu na zajebiste wakacje i żaden facet nie będzie mi siedział w głowie.- uśmiechnęłam się dumnie ze swojego postanowienia. To dobry pomysł, chociaż na trochę zapomnieć o kłopotach i Los Angeles. Po to właśnie są wakacje, prawda?
Lotnisko w Nicei
Oparłam się o ramię swojego narzeczonego i wpatrywałam w tablicę przylotów, zaklinając ją w głowie, by jak najszybciej pokazała wiadomość o lądowaniu samolotu moich przyjaciółek.
-Myślisz, że Clem i Soph polubią chłopaków?- Liam z całej siły próbował choć na chwilę odwrócić moją uwagę.
-Sama nie wiem, kiedy dowiedziały się o tym, że spędzą z nimi dwa miesiące, nie były zbytnio zadowolone.- przypomniałam sobie jak Soph wyrzuciła z siebie wszystkie najgorsze epitety w ich kierunku.
-Myślę, że się zaprzyjaźnią. Niall zrobi im jeść, Louis zawsze poprawi humor, Harry doradzi w problemach sercowych- znacząco poruszył brwiami pewnie mając na myśli Clem- no a Zayn uczesze i pożyczy ubrania.- zachichotałam i wtuliłam się w jego ciało.
-Niall jest uroczy, co nie spodoba się Sophie, bo ona nie lubi "słodzizny", Harry i Louis mogą podpaść im swoją pewnością siebie, a Zayn okaże się pewnie za "lalusiowaty".- westchnęłam.
-A ja?- spytał mój książe z bajki.
-A ty już dawno zdobyłeś ich serca.- zaśmiałam się widząc jego zaskoczenie.
-Czemu?
-Powiedzmy, że masz u nich chody dopóki jesteś ze mną.- puściłam mu oczko i pocałowałam w policzek.
-To wszystko wyjaśnia.- pokiwał głową ze zrozumieniem.- więc szykują się ciekawe wakacje?
-Z tymi wariatkami zawsze jest ciekawie, a w połączeniu z chłopakami, może powstać mieszanka wybuchowa...
Ostatni raz rozejrzałam się po swoim ukochanym pokoju z lawendowymi ścianami. Tak wiem, ja bezczelna, mściwa i złośliwa, a pokoik mam uroczy. No cóż, moja mama go tak urządziła, mi zostało tylko powieszenie kilku szpanerskich plakatów i postawienie w kącie gitary.
Tak, więc rozejrzałam się po pokoju, nic nie zwróciło zbytnio mojej uwagi. Ha! Znaczy, że spakowałam się idealnie. Pomijając fakt, że na środku mojego zaścielonego łóżka siedzi Clementine drąc się wniebogłosy po spotkaniu pożegnalnym z Jo.. Z JEJ CHŁOPAKIEM (chociaż ja tej pomyłki genetycznej bym tak nie nazwała). W sumie do spotkania nawet nie doszło, z tego co zrozumiałam z jej szlochów, bo chłopak postanowił pojechać zagrać w golfa z bandą staruszków, niż pożegnać się z dziewczyną, z którą spotka się dopiero na weselu Danielle i Liam'a (oby samolot, którym będzie leciał spadł do Oceanu), czyli za calutkie dwa miesiące. Dwa miesiące całkowitej laby... Francja, słońce, zwiedzanie, przystojni faceci, przyjaciółki, Liam i One Direction. Fakt- nie przepadam za tymi frajerami, ale nie ma facetów idealnych, więc wybaczam panu Payne'owi, że przygruchał sobie takich przyjaciół. Jak na jego ślubie coś odpierdzielą to nie będzie moja wina, więc nie ma potrzeby do wstydu ze strony Dan. Oczywiście jeżeli One Direction przeżyją te dwa miesiące.
Ze mną i Clem.
W jednym domu.
Na odludziu.
Czujecie tą grozę?
-Możesz się zamknąć?!- próbowałam przekrzyczeć się przez wycie Black, która swoją drogą jutro będzie miała porządną chrypę.
-JAK ON MÓGŁ?- wrzeszczała przedłużając ostatnie litery i zadzierając głowę w górę. Przewróciłam oczami i wyjęłam z kieszeni listki gumy balonowej wpychając jej do buzi. Przynajmniej przez kilka sekund będzie cisza. Wychyliłam głowę przez okno i zobaczyłam, że taksówka, którą zamówiłam dziesięć minut temu już czeka pod domem.
-Chodź, już taksówka czeka.- zepchnęłam Clementine z łóżka i ruszyłam w stronę schodów. W domu panowała cisza, którą przerywały jedynie cmoknięcia Black. Rodzice byli właśnie w pracy, zaczynali kolejny nudny tydzień, ponieważ był poniedziałek, ze mną pożegnali się wczoraj wieczorem. Dobrze, że mama była w pobliżu, bo gdyby wczorajszy obrzęd trwał dłużej- własny ojciec zacząłby mi opowiadać jak trzeba się zabezpieczać. Taaaak, kocham swojego staruszka. Zgrabnie zniosłam walizki ze schodów, mimo tego, że ważyły więcej ode mnie. Zawsze miałam w sobie dużo energii i wigoru. Pomyślicie, że może mam ADHD. Nie bójcie się- kiedy miałam siedem lat i odwiedziła nas ciotka z Chicago, tak bardzo jej podpadłam, że sama zaprowadziła mnie do przychodni, jednak na moje szczęście, a jej nieszczęście- jestem zdrowa jak ryba! Taksówkarz w średnim wieku pomógł nam z walizkami, które już po chwili znalazły się w bagażniku samochodu, a my usiadłyśmy z tyłu.
Uważnie przyjrzałam się swojej przyjaciółce. Brązowe loki spięte były w warkocza, który spoczywał na jej lewym ramieniu, na zadartym delikatnie nosie spoczywały okulary, zakrywające jej zaczerwienione od płaczu oczy, które zawsze mają odcień mlecznej czekolady. Nerwowo bawiła się końcem swojej kwiecistej, letniej sukienki. Dobrze widziałam jakie są tego powody. Clem po pierwsze jest bardzo wrażliwa, szczególnie dla osób bliskich, jeżeli ktoś nieznany powie jej coś niemiłego to zareaguje podobnie jak ja- odpyskuje lub wyśmieje i nie zostawi tej osobie suchej nitki. Jednak dziś ten cały Josh potraktował ją jak śmiecia i nie wiem czemu nadal może nosić miano chłopaka Black. Łaski bez- po tym jak wybaczyła mu zdradę z jakąś plastikową cizią, u której niewiadomo było gdzie tyłek, a gdzie cycki, powinien ją na rękach nosić... Po drugie dziewczyna panicznie boi się latać samolotami. Wolałaby cały ocean przepłynąć, niż lecieć tyle godzin w metalowej maszynie.
Złapałam ją za rękę i uśmiechnęłam się pokrzepiająco, gdy tylko podniosła swój wzrok na mnie. Prawda jest taka, że kocham tą dziwaczkę ponad życie i gdyby nie to, że za dwie godziny wsiadamy na pokład samolotu- Josh już wisiałby, powieszony za jaja w jakimś lesie.
-Będzie dobrze.- powiedziałam stanowczo, na co ona tylko pokiwała głową i zaczęła szukać czegoś w swojej torebce.
-Rozmawiałam wieczorem z Danielle i powiedziała, że ona z chłopakami są już na miejscu. Zobacz- podsunęła mi pod nos swój telefon. Na wyświetlaczu stała piątka chłopaków, a w środku panna Peazer.
-Czy to...- przełknęłam głośno ślinę- One Direction?
-Chyba tak. - przyjrzała się dokładniej zdjęciu uśmiechając się delikatnie.
-Danielle jest szczęśliwa.- stwierdziłam chcąc zacząć pewien temat.
-Najwyraźniej. Myślisz, że Liam będzie dobrym mężem?- spytała dalej wpatrując się w wyświetlacz.
-Oboje się kochają, tworzą parę idealną- zupełnie niechcący podkreśliłam ostatnie słowo- a poza tym- wiedzą czego chcą. Myślę, że Liam będzie dobrym mężem, a Danielle żoną.
Przyjaciółka pokiwała głowę i schowała telefon nie tocząc rozmowy dalej. Czyli- wyłapała aluzję i nie chce zaczynać tego tematu, lub jest tak głupia jak myślałam i nie zrozumiała o co mi chodzi. Ale i tak ją kocham. Popatrzyłam jeszcze raz przez jej przez ramię i uważniej przyjrzałam się czwórce chłopaków. Jeden wysoki jak góra z włosami niczym mop i przesłodzonym uśmieszkiem. Ciekawe czy byłby taki szczęśliwy gdyby dowiedział się, że te dołeczki to deformacja twarzy i na chłopski rozum ma krzywy ryj. Drugi niczym z okładki magazynu dla nastolatek (halo Sophie, przecież w każdym magaznie możesz ich zobaczyć) z włosami postawionymi na żel, jasną pedalską pasemką i oliwkową karnacją, trzeci blondyn z krzywymi zębami, na których jest aparat ortodontyczny i ostatni przytulający tego z mopem na głowie, no ale NO HOMO. Brązowe włosy zaczesane miał palcami do góry, uśmiech zajmował chyba całą jego twarz i oczy zakrywały mu okulary. Zdecydowanie Liam jest z nich najnormalniejszy.
Po chwili znalazłyśmy się pod lotniskiem i z pomocą kierowcy, wyciągnęłyśmy swoje bagaże. Teraz tylko odprawa, chwilka na siusiu i do samolotu... Ahoj Francjo!
Los Angeles, International Airport
W ręku gniotłam już którąś z kolei chusteczkę, która coraz bardziej mokła pod wpływem pocenia moich dłoni. Potarłam nerwowo skronie patrząc na spokojną twarz Sophie, która z przymkniętymi oczami słuchała muzyki i była w swoim świecie. Spojrzałam na zegarek i poczułam jak mimo ciemnej karnacji jestem blada jak kartka papieru. Za godzinę będę siedzieć już w tej piekielnej maszynie i cholera wie, czy wieczorem wyląduję we Francji, czy też nie. Teraz w sumie jest mi to obojętne. Mój Josh zapomniał o tym, że wyjeżdżam na dwa miesiące i nic nie zrobił sobie z tego, że nie spotkamy sie do ślubu Danielle, na który dopiero po długich błaganiach zgodził się przylecieć. Obecnie nie mam pojęcia, czym denerwuję się bardziej. Tym, że własny chłopak totalnie mnie olewa czy podróżą w samolocie. Sama nie wiem, skąd u mnie ten strach. Zwykle jestem... jesteśmy razem z Sophie bardzo pewne siebie, dążące do spełnienia największych marzeń i przede wszystkim pełne energii. Kiedy chodziłyśmy jeszcze do szkoły należałyśmy do tych "popularnych". Ładne, czasem bezczelne no i nie bojące się niczego dziewczyny. Tyle przygód, po których lądowałyśmy na dywaniku u dyrektora, jednak zawsze uchodziłyśmy sucho dzięki swoim uśmieszkom i słodkim oczkom, mogłabym liczyć w setkach. Nigdy też nie było sytuacji, w której nie brałyśmy udziału razem. Jak już przypał to udział Black i White murowany. Najbardziej w pamięć zapadła mi jednak akcja z pewnym chłopakiem, w którym podkochiwałam się w trzeciej klasy gimnazjum, a on gdy sie o tym dowiedział, po prostu mnie wyśmiał. Oczywiście Sophie stwierdziła, że nie może tego tak zostawić i powiedziała, żebym się nie przejmowała, tylko odpoczęła, a ona już coś wymyśli.
Czasem zastanawiam się co ona ma pod tą śliczną główką i skąd bierze tyle energii, wszak jest bardzo drobna!
Wracając jednak do White i jej diabelskich pomysłów- na drugi dzień przyszła zadowolona do szkoły z torbą większą niż zwykle. Kazała mi zostać w szkole po zajęciach. Cały dzień siedziałam jak na szpilkach i gdy zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję, wystrzeliłam niczym z procy, kierując się w stronę łazienek. Nigdy nie zapomnę tego strasznego uśmiechu So, kiedy w rękawiczkach próbowała otworzyć szafkę chłopaka, który mi się podobał i gdy już się to udało wyjęła z torby gaśnicę! Tak wiem- JAK TO GAŚNICĘ? Właśnie dlatego nie wzięła normalnego plecaka, tylko największą torbę jaką znalazła.
Już po chwili cała zawartość gaśnicy znalazła się w szafce chłopaka i zadowolona złapała mnie za rękę uciekając z miejsca zbrodni. Oczywiście nikt nie wiedział, czemu wszystkie rzeczy tamtego chłopaka nadawały sie tylko do wyrzucenia. Udowodniło mi to, że zawsze mogę na niej polegać i nikt nigdy nie stanie nam na drodze do szczęścia.
"Pasażerowie lotu z Los Angels do Nicei, proszeni są..."- momentalnie mój uśmiech przerodził się w grymas, a dłonie na nowo zaczęły się pocić.
-Chodź, chodź Clem.- nawet nie wiem kiedy Soph zdążyła wstać i przejść kilka kroków. Wstałam szybko i chwytając za rączkę swojej walizki, pociągnęłam ją w stronę blondynki.
Szybko przeszłyśmy przez odprawę i teraz przeciskając się pomiędzy ludźmi, szłyśmy na swoje miejsca. Nawet lepiej poczułam się, gdy Sophie powiedziała, że z chęcią usiądzie przy oknie. Przynajmniej nie będę musiała oglądać jak bardzo machają się skrzydła. Usiadłam w miarę wygodnie na fotelu i odchyliłam głowę do tyłu, oddychając miarowo. Przez lekko przymknięte oczy widziałam, jak blondynka przygląda mi się z troską wymalowaną na twarzy.
-Też cię kocham, ale nie musisz mnie tak skanować.- mruknęłam.
-Po prostu ja nie mogę patrzeć jak ty się marnujesz...
-Przestań, dam radę te kilka godzin.- przewróciłam oczami i wbiłam paznokcie w podłokietniki.
-Nie chodzi mi o głupi lot samolotem, Clem. Dobrze wiesz, że mówię o tym parszywcu Josh'u.- powiedziała i znowu wbiła we mnie swoje jasne spojrzenie. Akurat ją wzięło na wyznania, kiedy startujemy, no trzymajcie mnie!
-Sophie, pozwól, że na razie zamkniesz buzię i nie będziesz mnie zagadywać, bo jakbyś nie zauważyła- WŁAŚNIE STARTUJEMY- pisnęłam, budząc tym przy okazji jakiegoś staruszka, który już zdążył uciąć sobie drzemkę.
-Spokojnie Clem, jestem przy tobie.- złapała mnie przez moment za rękę, lecz po tym jak została zmasakrowana w moim uścisku, szybko ją zabrała.
Kiedy już 'bezpiecznie' frunęliśmy od razu poprosiłam do siebie stewardessę.
-W czymś mogę pani pomóc?- najbardziej podoba mi się to, że odkąd jestem dorosła, wszyscy traktują mnie z większym szacunkiem. Gdybym kilka lat temu przywołała tę samą kobietę- założę się, że nie zostałabym tak miło potraktowana.
-Szklankę whisky z lodem, muszę się odprężyć.- wytłumaczyłam, a ona posłusznie podała mi ze swojego wózka zamówiony trunek. Wzięłam spory łyk alkoholu, gdy stewardessa się oddaliła i przymykając na chwilę oczy, rozkoszowałam się gorzkim smakiem cieczy.- Teraz mów.- zwróciłam się w stronę lekko zszokowanej przyjaciółki.
-Powinnaś zostawić tego frajera!- powiedziała dopiero, kiedy potrząsnęła głową.- zobacz, jesteś śliczna, masz kasę, wspaniałą przyjaciółkę no i swój rozum. Wytłumacz mi, dlaczego spotykasz się z takim kołkiem?!
Faktem jest, że od pewnego czasu sama się nad tym zastanawiam. Ciągłe gderanie mojej przyjaciółki i zachowanie Josh'a daje mi do myślenia. Teraz nawet nie wiem, czy go kocham. Jejku, zaczynam myśleć i gadać jak bohaterowie Trudnych Spraw lub coś w ten de sens.
-Ja już sama nie wiem, Sophie.- westchnęłam.- narazie chcę kompletnie o nim zapomnieć, jadę w końcu na zajebiste wakacje i żaden facet nie będzie mi siedział w głowie.- uśmiechnęłam się dumnie ze swojego postanowienia. To dobry pomysł, chociaż na trochę zapomnieć o kłopotach i Los Angeles. Po to właśnie są wakacje, prawda?
Lotnisko w Nicei
Oparłam się o ramię swojego narzeczonego i wpatrywałam w tablicę przylotów, zaklinając ją w głowie, by jak najszybciej pokazała wiadomość o lądowaniu samolotu moich przyjaciółek.
-Myślisz, że Clem i Soph polubią chłopaków?- Liam z całej siły próbował choć na chwilę odwrócić moją uwagę.
-Sama nie wiem, kiedy dowiedziały się o tym, że spędzą z nimi dwa miesiące, nie były zbytnio zadowolone.- przypomniałam sobie jak Soph wyrzuciła z siebie wszystkie najgorsze epitety w ich kierunku.
-Myślę, że się zaprzyjaźnią. Niall zrobi im jeść, Louis zawsze poprawi humor, Harry doradzi w problemach sercowych- znacząco poruszył brwiami pewnie mając na myśli Clem- no a Zayn uczesze i pożyczy ubrania.- zachichotałam i wtuliłam się w jego ciało.
-Niall jest uroczy, co nie spodoba się Sophie, bo ona nie lubi "słodzizny", Harry i Louis mogą podpaść im swoją pewnością siebie, a Zayn okaże się pewnie za "lalusiowaty".- westchnęłam.
-A ja?- spytał mój książe z bajki.
-A ty już dawno zdobyłeś ich serca.- zaśmiałam się widząc jego zaskoczenie.
-Czemu?
-Powiedzmy, że masz u nich chody dopóki jesteś ze mną.- puściłam mu oczko i pocałowałam w policzek.
-To wszystko wyjaśnia.- pokiwał głową ze zrozumieniem.- więc szykują się ciekawe wakacje?
-Z tymi wariatkami zawsze jest ciekawie, a w połączeniu z chłopakami, może powstać mieszanka wybuchowa...
***
I pierwszy rozdział mamy :) Proszę Was o chociaż jedno słówko w komentarzu, które naprawdę znaczą dla mnie wiele. Nie ma potrzeby się rozpisywać, do kolejnego i żegnam Was Miśki :)
Wróciłam z wycieczki, przeczytałam i...stwierdzam, że jest SUUUPCIO MEGA EPICKI :) Zmęczoną mnie, postawił na nogi i teraz mam energię przeżyć te niecałe 2 miesiące, a potem rozkoszować się bajecznymi wakacjami ;) Dobra robota Miśku :* Czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńWszystko ujęte lepiej bym nie mogła tego zrobić popieram czekam na next buziaki :)
Usuńhej ,świetny rozdział :) czekam na next
OdpowiedzUsuńJej!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny :)
Masz na serio wielki talent!
2 miesiące wśród 1D.
Hahahahahaha będzie się działo ;)
Czekam na next
Hej, nominowałam cię do Liebster Awards, więcej szczegółów u mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://through-the-dark-1d-fanfiction.blogspot.com
Natka99<3
Świetny rozdział. Masz talent :)
OdpowiedzUsuń